Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Czeka nas katastrofa?

Redaktor admin on 15 Październik, 2013 dostępny w Blog. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.


Czy czeka nas katastrofa? Czy dotknie nas trzecia fala kryzysu? Czy amerykański dreszczowiec się skończy, czy wręcz przeciwnie?….

W czwartek 17 października Stany Zjednoczone, najbogatsze państwo świata, stanie się, jeśli nic się nie zmieni, niewydolne finansowo. Jedynym ratunkiem jest dogadanie się Republikanów, blokujących porozumienie w Kongresie, z prezydentem Barackiem Obamą. Dlatego do pilnego podniesienia limitu zadłużenia wezwali w miniony piątek szefowie resortów finansów i szefowie banków centralnych państw G20. Jeśli dotychczasowy limit, wynoszący astronomiczne 16,7 biliona dolarów, nie zostanie zwiększony, odczuje to cała światowa gospodarka.

W wyniku ostatniego sztormu rolnicy w Północnej Dakocie stracili 60 tysięcy sztuk bydła, ale nie mogą starać się o żadne odszkodowanie, bo urzędy, do których się udają są zamknięte. Cierpią tysiące firm, które w ostatnich dniach planowały nowe inwestycje, bo nie funkcjonuje specjalna rządowa komórka pośrednicząca w weryfikacji dla banków wniosków kredytowych. To tylko dwa przykłady z tysięcy wyzwań, z jakimi mierzą się teraz Amerykanie. Impas polityczny w USA trwa od początku października, kiedy prace rządu zostały w znacznej mierze sparaliżowane z powodu nieprzyjęcia przez Kongres ustawy budżetowej. Republikańscy kongresmeni nie zgodzili się wtedy na podniesienie limitu zadłużenia państwa i zażądali, by Obama odsunął w czasie reformę systemu opieki zdrowia, tzw. „Obamacare”.

Podobne „kryzysy” niewypłacalności, kiedy zamykane są urzędy i na bezpłatne urlopy wysyłane są w USA setki tysięcy federalnych pracowników, nie są niczym nowym dla Amerykanów. Od roku 1977 tymczasowe zawieszenie działalności administracji zdarzało się 17 razy – poprzednio miało to miejsce na przełomie lat 1995–1996 i trwało 28 dni. Można odnieść wrażenie, że siła Ameryki wynika stąd, że podobne kryzysy są jej właściwie nie straszne. Niewypłacalność? Nic takiego, dopisujemy ją tylko do całej listy kryzysów, chwilowych nieszczęść, klęsk, tajfunów i tornad, którym trzeba stawić czoło.

Dziesięć lat temu na dwa dni 50 milionów ludzi na północnym wschodzie USA zostało na kilka dni pozbawionych prądu. Żeby zrozumieć spokój, z jakim dzisiaj Amerykanie podchodzą do częściowego paraliżu administracji trzeba sięgnąć właśnie do tego wydarzenia i kilku innych jemu podobnych. Sytuacja, w której populacja znacznie większa od tej, jaka zamieszkuje Polskę, w przybliżeniu dziesięć procent Unii Europejskiej, zostaje bez prądu, a więc bez dostępu do podstawowej infrastruktury jest dla nas bardzo trudna do wyobrażenia. Stan gotowości na nieprzewidziane wydarzenia jest jednak dla Amerykanów czymś permanentnym, natomiast sytuacja, kiedy wszystko idzie po myśli, raczej wyjątkowym epizodem na tle dziejów.

Nie trzeba specjalnej wyobraźni, żeby domyśleć się, jak skończyłaby się taka historia z dwudniowym brakiem prądu w całej Polsce. Oskarżenia, zarzuty, sejmowa komisja śledcza, żądanie nowych wyborów, tuzin postępowań prokuratorskich nie starczyłoby, aby uspokoić rozedrgane emocje społeczne. Rozmaite teorie spiskowe pojawiłyby się niczym grzyby po jesiennym deszczu, a kolejny Antoni Macierewicz wspinałby się na Himalaje teorii spiskowych. Amerykanie tymczasem szybko przeszli nad tym do porządku dziennego. Dorzucili do domowych zapasów kilka latarek i to wszystko.

To jednak, co Amerykanom do jakiegoś stopnia wydawać się może normalne, innych może zastanawiać. A w przypadku, kiedy chodzi o wypłacalność USA może nawet napawać niepokojem. Radziłbym mimo wszystko nie popadać w panikę. Porównywanie obecnego klinczu do upadku banku Lehman Brothers i początku kryzysu z 2008 r. jest sporą przesadą. Zapewne obie strony w końcu pójdą na jakiś kompromis, który dla nikogo nie będzie w pełni satysfakcjonujący, ale pozwoli zachować twarz przed wyborcami. Tyle tylko, że jak w solidnym amerykańskim dreszczowcu, na happy end będziemy musieli zaczekać do ostatniej chwili.

Adam Szejnfeld

Poseł na Sejm RP

www.szejnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)