Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Europa…, to nie KUBA!

Redaktor admin on 28 Luty, 2017 dostępny w Blog. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Kolejny poniedziałek. Szaro, buro, ulice zakorkowane, w pracy piętrzą się niedokończone sprawy, dobrze, że chociaż do pierwszego już blisko. A gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać? – niejednemu przychodzi do głowy. Posiedzieć w domku nad morzem albo w górach i nic nie robić… Niekończące się słodkie lenistwo… Dolce far niente, jak mawiają Włosi. Wielu niekiedy ma takie myśli. Na ogół jednak szybko przychodzi otrzeźwienie i zwycięża rozsądek oraz świadomość, że aby coś w życiu osiągnąć, potrzebny jest mozolny trud i wysiłek, a nie leniuchowanie na zasiłku.

Tak jest chyba niezależnie od tego, że w Polsce raczej bez pracy nie potrafimy żyć. Tacy jesteśmy, no, może poza wyjątkami… Ale, gdzieś indziej może już wkrótce będzie inaczej. Marzenia o nic nierobieniu przez całe życie próbują na przykład urzeczywistnić Finowie. Na dalekiej północy ruszył niedawno pilotażowy program tzw. bezwarunkowego dochodu podstawowego, czyli miesięcznego świadczenia w wysokości 560 euro dla każdego obywatela niezależne od dochodu, wieku, sytuacji rodzinnej czy posiadanej pracy. Teoretycznie w ten sposób nikt nie musiałby martwić się w Finlandii o przetrwanie, ponieważ środki te miałyby wystarczyć na opłacenie czynszu i zakup jedzenia. Podobny system funkcjonuje już zresztą w niektórych miastach holenderskich, kanadyjskich czy amerykańskich. Ba, do wprowadzenia programu ogólnokrajowego przymierza się także Francja. Trzeba jednak zaznaczyć, iż próbowano tego również i w Szwajcarii, ale tam ludzie myślą, więc pomysł marzeń „o niebieskich migdałach” upadł.

Propagandziści bezwarunkowego dochodu podstawowego przekonują, że takie świadczenie daje szansę na redukcję biedy i wykluczenia społecznego oraz motywuje ludzi (sic!) do podjęcia pracy. Tak, my to już słyszeliśmy w komunie; oni niestety jeszcze tego nie znają i pewnie dlatego dociera to do coraz szerszych kręgów opinii publicznej. Zresztą, to oczywiście piękna opowieść! O tym, jak po stuleciach mitręgi, w XXI wieku, odkryto sposób zapewnienia wszystkim wiecznej szczęśliwość. Taki „zachodni socjalizm”, żeby nie powiedzieć „nowoczesny komunizm bogatych”, w którym wszystko, wszystkim i zawsze się powinno należeć. Niewątpliwie są to także bardzo smaczne gruszki na wierzbie, zwłaszcza wyborcze, dla milionów Europejczyków, którzy oczekują dzisiaj od swoich państw, że wezmą całkowitą odpowiedzialność za ich życie.

Niestety, takie podejście, to śmiertelne niebezpieczeństwo dla współczesnych społeczeństw Europy Zachodniej. Pod szczytnymi hasłami budowania życia bez trosk i codziennej udręki, próbuje się zniewolić ludzi, sprowadzając ich do bezmyślnych istot sterowanych przez władzę. To samograj, gdyż żądni całkowitego bezpieczeństwa i spokoju obywatele chętnie zgadzają się na ograniczenia w zamian za rekompensaty. Są nimi przeróżne przywileje, uprawnienia, deputaty… Teraz ma być nowe dobro: minimalny dochód gwarantowany. Dużo zarabiać, mało pracować, wiele odpoczywać i szybko przejść na emeryturę – tak wielu chciałoby żyć. Część polityków więc bezwzględnie wykorzystuje te pragnienia i, mamiąc ludzi fałszywymi obietnicami, kupuje sobie chwilowe poparcie.

Nasuwa się jednak zasadnicze pytanie: czy taka Europa miałaby przed sobą jakąkolwiek przyszłość w dzisiejszych czasach trudnej konkurencji na globalnym rynku? Czy wytrzymałaby gospodarcze zmagania na przykład z USA, Chinami, Indiami lub Brazylią… Co by się stało, gdyby rynek pracy zaczął się kurczyć, a kwoty bezwarunkowych dochodów podstawowych zaczęły niszczyć budżety biedniejących państw? Czy ktoś zgodziłby się wtedy zrezygnować z raz otrzymanego przywileju, aby pogorszyć sobie życie, na rzecz poprawy kondycji własnego państwa?!

Europa rozpasanych przywilejów już dzisiaj jest ograbiana ze swego najważniejszego zasobu – kapitału ludzkiego. Bez osób aktywnych, przedsiębiorczych, żądnych sukcesu, niebojących się podejmowania ryzyka i gotowych na wyzwania, nie mamy szans na tworzenie silnej, innowacyjnej gospodarki zdolnej do konkurowania z innymi potęgami świata. Czarne wizje europejskiego kontynentu zaludnionego społecznościami uważającymi, że „żyję, więc mi się należy”, gdyby się ziściły, to za jakiś czas zostalibyśmy jednie wielkim muzeum pod nazwą „Stary Kontynent”. Wycieczki z całego świata szturmowałby nasze porty i lotniska wyłącznie w celu zaspokojenia duchowych i kulturalnych potrzeb, patrząc na marnowany dorobek minionych wieków i całkowity marazm społeczno-gospodarczy, który zabijałby państwo po państwie. Byłoby tak dlatego, że dobrobyt dla wszystkich, to równie piękna, co niebezpieczna idea, ponieważ poczucie pełnej satysfakcji zawsze prowadzi do bierności człowieka. Tymczasem rozwój wymaga nieustannej pracy i stałego poczucia niedosytu, który wzmaga ludzką aktywność, przedsiębiorczość, czy wręcz twórczy gniew.

Cóż, miejmy nadzieję, że w Europie jesteśmy jeszcze w stanie się obudzić i odwrócić niebezpieczny trend. Europa powinna być bowiem niebawem globalnym centrum przyszłości, a nie tylko chętnie odwiedzanym muzeum przeszłości… Europa…, to nie KUBA!

Adam Szejnfeld

Poseł do Parlamentu Europejskiego

www.szejnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

www.facebook.com/PoselSzejnfeld/

www.twitter.com/szejnfeld

www.instagram.com/szejnfeld/

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)