Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Jedno państwo, dwa narody

Redaktor admin on 5 Listopad, 2012 dostępny w Blog. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Jest tyle rzeczy, o których chciałbym napisać. Mógłbym na przykład opowiedzieć o coraz większych szansach na rozwój polskiego rolnictwa, albo o dalszych planach dotyczących gruntownych remontów oraz inwestycji w zakresie infrastruktury drogowej i kolejowej. Mógłbym też napisać o projektach, dzięki którym zmieniamy edukację naszych dzieci, przybliżając ją do zachodnich standardów, jeśli chodzi o najnowsze technologie. Dobrze byłoby też podzielić się wiedzą i wymienić poglądy na temat ważnych spraw związanych z walką z kryzysem gospodarczym w Europie, który zagraża niestety i nam… Jest tyle rzeczy ważnych, a przede wszystkim nam bliskich, o których chciałbym napisać, ale nie mogę… Tej szansy nie daje mi Jarosław Kaczyński.

Przypomnijmy – w zeszłym tygodniu dziennik Rzeczpospolita podał, że we wraku Tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem, znaleziono trotyl. Redakcja, już po kilku godzinach wycofała się z tych stwierdzeń, ale Jarosław Kaczyński zdążył w międzyczasie zwołać konferencję prasową wypowiadając na niej słowa, które przeorały życie polityczne w Polsce i których nie da się już wycofać. Stwierdził, że doszło do morderstwa 96 osób lecących do Smoleńska. Mamy więc mord, a więc muszą być i mordercy!

Takie oświadczenie nie zostawia miejsca w życiu publicznym na dyskusję o codziennym życiu, remontach dróg, edukacji, gospodarce… Takie oświadczenie rozsadza podstawy funkcjonalnej egzystencji państwa i sprawia, że wszystko inne staje się błahe. To nic, że wieczorem okazało się, iż artykuł, na podstawie którego padły słowa Kaczyńskiego, był zbiorem nieuzasadnionych i niepopartych dowodami dywagacji, że redakcja gazety się z niego wycofała. Prezes Kaczyński przecież nie zwykł zmieniać zdania, musi więc tępo brnąć dalej, bez względu na cenę, jaką zapłacimy – nie on przecież, ale my wszyscy.

Dobrze, przez chwilę wyobraźmy sobie, że Kaczyński jest premierem (brrryyy…) i ma moc, by skanalizować wszystkie moce państwa na swojej wendecie. „Zbrodnia i kara”. Jeśli jest więc morderstwo, to przecież musi być sprawca, a potem i kara! A jak można zareagować na taką zbrodnię? Uruchamiając machinę aresztowań, każąc służbom specjalnym ścigać wszystkich, którzy mogą ponosić choćby najmniejszą odpowiedzialność i co najważniejsze…. uderzyć w samo serce sprawcy! A wiadomo przecież, to był polsko-rosyjski spisek. Jeśli więc tak było, to pal licho drogi, gospodarkę i służbę zdrowia, dzieci, starców i chorych… Trzeba iść na wojnę!  Nie czas bowiem żałować róż, gdy płonie las! Wojna? Wojna!

Przesada? Antoni Macierewicz już raz powiedział, że zamach w Smoleńsku to wypowiedzenie wojny. Prezes Kaczyński też przestał udawać. Z ulgą człowieka dającego upust długo skrywanym emocjom, odsłonił swoje prawdziwe przekonania i otwarcie zagroził konsekwencjami za Smoleńsk. Paranoi nie koniec – słowa premiera, który zauważył, że z takim człowiekiem nie można już ułożyć sobie życia w jednym państwie, zinterpretował, jako groźbę wygnania, groźbę banicji…

Polską rzeczywistość trafnie podsumował znany filozof i etyk Jan Hartman, stwierdzając, że obecnie w sposób otwarty PiS ujawnił swoje „paranoiczne marzenie, aby jednak okazało się, że w Smoleńsku był zamach”. Zwykły wypadek nie wchodzi bowiem w rachubę ponieważ ktoś taki, jak Lech Kaczyński, mógł zginąć wyłącznie bohatersko. Wypadki, będące efektem ludzkich błędów, czy brawury, są, bowiem tylko dla zwykłych ludzi. W tym przypadku są wykluczone!

Przez te parę godzin, które upłynęły do momentu, kiedy redakcja Rzeczpospolitej wycofała się ze swoich stwierdzeń, zawaliło się życie publiczne w Polsce. Zawalił się też wizerunek PiS-u, jako partii odpowiedzialnej. W ten dzień, poprzedzający Haloween, święto ponoć naszej kulturze obce, bo propagujące ciemne moce, Jarosław Kaczyński dał upust wszelkim swoim złym duchom. Niestety, z  tego gruzowiska oskarżeń oraz insynuacji, ciężko będzie odbudować jakiekolwiek zaufanie i dialog. Ludzie są już podzieleni, na 30 „za” i 70 „przeciw”. I nie ważne są proporcje, lecz ważna jest bolesna przepaść. Jedno państwo, dwa narody… To robota PiS.

Nikt nie jest w stanie przewidzieć, co powie prezes jutro i co zrobiłby, gdyby jego partia kiedyś, nie daj Boże, wygrała wybory. Bez wątpienia jednak nie w głowie byłyby mu problemy zwykłego Kowalskiego. Jak się wydaje, Jarosław Kaczyński zamyka się bowiem coraz szczelniej w swoim świecie urojeń, marzeń i nienawiści. Tak bardzo nieudolnie udaje, że coś poza tym go jeszcze obchodzi, że PiS musiało do tej roli wystawić dublera – Piotra Glińskiego. Ten trik jednak już nie działa, stratedzy PiS-u muszą znaleźć nowy pomysł na przekonanie Polaków, że kierownictwo partii ma jeszcze jakiś kontakt z rzeczywistością. A może obok technicznego premiera, powołają również technicznego prezesa partii, takiego, którego urojeń nie trzeba byłoby się obawiać?…

Adam Szejnfeld

Poseł na Sejm RP

www.szejnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)