Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Na początku był dom

Redaktor admin on 3 Sierpień, 2003 dostępny w Felietony, Felietony Archiwum. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Wojna.
Afganistan. Stany Zjednoczone. Świat. Talibowie. Amerykanie. My…
Pamiętamy wszyscy, jak wiosną tego roku Talibowie wysadzili w powietrze wielkie posągi Buddy wykute w skałach gór przed prawie dwoma tysiącami lat. Najpierw strzelali do nich z karabinów, potem niszczyli rakietami i amunicją z dział czołgowych. Na nic się to wszystko zdało, więc wysadzili je w powietrze ładunkami wybuchowymi. Tak po prostu. Cóż za radość. Bóg został wysadzony w powietrze. Islam zabrania pokazywania boga w postaci ludzkiej. Nie ważne było dziedzictwo wieków, historia, sztuka, tradycja i wiara innych. Karabin i nóż, trotyl i wąglik, to też sposób na wdrażanie swojej wiary, jedynie słusznej wiary. Brody do kolan u mężczyzn, okrycie ciała od stóp po nos i włosy u kobiet, zakaz nauki, wiedzy, słuchania muzyki, oglądania filmów w kinach i telewizji… Oto był sposób na walkę z nędzą, zacofaniem i głodem. Ćwierć dolara na wyżywienie dziennie, i całe steki, tysiące, miliony dolarów na broń i amunicję. Po co to wszystko? By szerzyć to, czego inni nie chcieli.
Życie. Uczy nas, doświadcza ciągle, jak nie należy postępować, jak trzeba być wiernym swoim ideom i wartościom, lecz i tego, że nie zawsze musimy mieć rację, a nawet gdy jesteśmy bardzo do niej przywiązani, to, że są granice przekonywania do tej naszej racji innych. Jakże często jednak o tych naukach zapominamy. To jest tak, jak z niedawnym świętem Wszystkich Świętych. Co rocznym świętem. Pierwszy listopad. Kupujemy kwiaty, świeczki i znicze. Idziemy na cmentarz. Często jedziemy dziesiątki i setki kilometrów na groby naszych dziadków, rodziców, przyjaciół, znajomych, na groby naszych bliskich. Wspominamy ich życie, dokonania, osiągnięcia i porażki. Nasza zaduma, refleksja często nam każe wrócić do czasów ich życia, do ich doświadczeń. Świst listopadowego wiatru, niekiedy deszcz, czy nawet śnieg nie przeszkadzają nam w tej wędrówce w przeszłość, w zadumę. Ostatnie liście drzew drżą z zimna, a my porównujemy się z tymi, których już nie ma. Oceniamy i często oceny te źle wypadają dla naszego życia, dla naszych osiągnięć i dokonań. I co? Postanawiamy coś zmienić, postanawiamy żyć inaczej, lepiej… Potem wracamy do domu, do pracy, do codzienności i zapominamy, poddajemy się. Do następnego pierwszego listopada, do następnego odejścia.
Skąd wziąć siłę, by być dobrym dla innych. Kiedyś wystarczył kościół i wiara. Dzisiaj trzeba także i innych rozwiązań. Szkoła. A co ze szkołą? Wiecznie reformowana, wiecznie zmieniana, wiecznie niedofinansowana… Nie motywuje już niestety wielu ludzi, wielu nauczycieli by byli opoką, by byli drogowskazem. Stare pokolenie belfrów odeszło, dla nowego niestety braki są ważniejsze od misji. A dom? Tak, na początku był dom. Zawsze był dom. Trzeba więc wierzyć w dom. Zresztą, to właśnie w domu wszystko się zaczyna. Potem jest dopiero szkoła, potem też przychodzi czas na kościół. To w domu musimy uczyć, już od dziecka uczyć wartości i dobrych idei, ale też tolerancji i zrozumienia dla inności. Trzeba nam budować społeczeństwo różnorodności, społeczeństwo ludzi różnych i odmiennych, gdzie ,,białe kruki’’ i ,,czarne barany’’ będą miały swoje miejsce. Bo nie wszyscy jesteśmy tacy sami i nie wszyscy myślimy podobnie. Dla każdego jednak powinno być miejsce, póki nie zakłóca życia innych i nie naraża go na niebezpieczeństwo.

Adam St. Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej

http://szejnfeld.sejm.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)