Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Zawód pod kluczem

Redaktor admin on 4 Sierpień, 2003 dostępny w Felietony, Felietony Archiwum. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

W Polsce obserwuje się od kilku lat proces ,,zamykania się zawodów’’. Jest to zły proces, a jednak bardzo trudny do wyhamowania.
Już nieomal historycznie jesteśmy przyzwyczajeni do innego traktowania zawodów prawniczych, np. adwokatów, radców prawnych, sędziów, prokuratorów, czy notariuszy albo niektórych zawodów medycznych, np. lekarzy, czy pielęgniarek. Nie dziwi nas to, że osoby wykonujący te zawody mają swoje organizacje w postaci samorządów zawodowych, dotyczy ich obowiązkowość przynależenia do tych organizacji i poddawania się wewnętrznym przepisom, w tym, szczególnym zasadom etyki. Niewiele jednak wiemy na temat tego, co się niekiedy wiąże z tą sytuacją. Co oznaczają w nowoczesnym, wolnym społeczeństwie o gospodarce rynkowej zwroty: reglamentacja pracy, prawo wykonywania wyuczonego zawodu, terytorialność zasięgu pracy, ,,dziedziczność zawodu”?… Tak, dziedziczność… .
Adwokatom i notariuszom, lekarzom i pielęgniarkom pozazdrościli przedstawiciele innych zawodów. Proces zamykania, w różnych formach, objął już, albo próbuje objąć: farmaceutów, lekarzy weterynarii, księgowych – biegłych rewidentów, doradców podatkowych, maklerów giełdowych, zarządców nieruchomości, rehabilitantów, logopedów… Ostatnio o swoje zaczęli upominać się przedstawiciele także i innych zawodów, np. taksówkarze, czy rzemieślnicy – jubilerzy, optycy.
Już teraz adwokatem najłatwiej zostać, gdy ma się ojca adwokata, notariuszem, gdy umrze inny notariusz. Aptekarze żądają zakazu tworzenia aptek, przez osoby, które nie są farmaceutami, biegli rewidenci chcieliby, żeby wszystkie firmy były objęte badaniem bilansu, a lekarze weterynarii, by technicy nie mogli psu podać nawet witaminy. No właśnie, co z technikami weterynarii?
W Polsce od kilkudziesięciu już lat działało i działa nadal kilka średnich szkół weterynaryjnych, m. in. w Jeleniej Górze, Nowym Targu, Nysie i Łomży, a w Wielkopolsce – we Wrześni. W przeszłości jako Państwowe Technika Weterynarii kształciły setki absolwentów rocznie, obecnie od ok. 20 do 40 osób w każdej ze szkół. Pięcioletnie technika weterynaryjne prowadziły kształcenie zawodowe z zakresu profilaktyki weterynaryjnej i lecznictwa zwierząt, a zakres i poziom nauczania teoretycznego i praktycznego przygotowywał ich absolwentów do samodzielnego wykonywania czynności weterynaryjnych, a w szczególności do badania stanu zdrowia zwierząt, rozpoznawania i zwalczania chorób zwierząt z wyjątkiem samodzielnego zwalczania ognisk chorób zakaźnych objętych zwalczaniem z urzędu, leczenia zwierząt, wykonywania zabiegów chirurgicznych i zabiegów weterynaryjno-hodowlanych, rozwiązywania porodów u zwierząt, przeprowadzania szczepień ochronnych zwierząt, czy sprawowania czynności związanych z nadzorem weterynaryjnym nad warunkami sanitarno-weterynaryjnymi miejsc gromadzenia zwierząt.
Mimo wieloletniej i specjalistycznej nauki oraz wieloletnich staży pracy, obecnie okazuje się, że rzesze absolwentów i praktyków w zawodzie technika weterynarii nagle nie są chyba zdolne do wykonywania swojego zawodu, bo w praktyce, zakazano im pracy. Nie mogą otwierać prywatnej praktyki, nie mogą rejestrować działalności gospodarczej. Mogą pracować tylko u lekarza. Co mają począć, gdy na przykład po dwudziestu latach, praktycznie samodzielnej pracy, lekarz ich nie zatrudni lub ten, z którym mają spółkę, rozmyśli się albo umrze?
Zamykanie się zawodów. Trwa w ciszy i bez świadomości większości z nas. Odbywa się pod szczytnym hasłem konstytucyjnej zasady prawnej regulacji zawodów zaufania publicznego. Oby było wolno w przyszłości, bez szczególnych uprawnień, choć ulice zamiatać niektórym z nas…

Adam St. Szejnfeld
Poseł na Sejm RP

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)