Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Postpandemiczne wyzwania gospodarcze dla Polski

Redaktor admin on 22 Luty, 2021 dostępny w Analizy. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Gospodarka Polski znajduje się w szczególnym momencie. Po mrocznym minionym roku perspektywa wyjścia z pandemii daje nadzieje, ale jednocześnie każe zadawać pytania o kształt postpandemicznej Europy. Jak pisał niedawno dla Instytutu Obywatelskiego Piotr Buras, otwiera się nowy rozdział – Europejski Zielony Ład, Fundusz Odbudowy, wspólny europejski dług – wszystkie one będą kształtować Unię inną od tej, którą znamy. Dla Polski również otwiera się nowy rozdział. Pełen szans, ale i wyzwań. W ciągu minionych dekad Polska wykorzystała wiele atutów. Nie bez powodu nasz kraj w opracowaniach jest wymieniany jako przykład jednej z najbardziej udanych transformacji po roku 1989. Jednakże po latach wyjątkowej koniunktury na horyzoncie rysują się coraz liczniejsze wyzwania. Najważniejsze spośród nich to naszym zdaniem:

  • rosnąca rola państwa w gospodarce;
  • dekarbonizacja gospodarki;
  • pogarszająca się struktura demograficzna;
  • niski poziom uczestnictwa w rynku pracy.

Przewodnia rola państwa

Trzydzieści lat temu dzięki odważnym reformom rynkowym Polska weszła na drogę wolnorynkowej transformacji. Dzięki wspólnemu wysiłkowi tak przedsiębiorców, jak i pracowników odnieśliśmy jako społeczeństwo wielki sukces, a nasz kraj przywoływany jest w międzynarodowych opracowaniach jako modelowy przykład udanej transformacji. Po latach możemy naturalnie dyskutować nad tym, czy owoce tego sukcesu są sprawiedliwie dzielone, ale nie możemy nie zauważyć, że Polska trafiła do grona najbogatszych państw świata, skokowo nadrabiając dystans dzielący nas od państw „bogatego Zachodu”.

Ostatnie pięć lat to jednak proces zawracania z wolnorynkowej ścieżki i stopniowego powrotu do ręcznego sterowania procesami gospodarczymi. Państwo PiS postanowiło wejść w nowe obszary, coraz częściej zacierając granicę między tym, co prywatne, a tym, co państwowe. Wszyscy zwrócili uwagę na przejęcie przez Orlen grupy medialnej Polska Press, a wcześniej Ruchu, ale apetyt rządzących jest znacznie, znacznie większy. To już nie tylko spółki energetyczne, koncerny paliwowe czy kopalnie, które na podstawie mglistych kryteriów uznawane są za sektory strategiczne. Trwa renacjonalizacja sektora bankowego – już teraz „państwowe” banki kontrolują ponad 30% aktywów tego sektora. Dwa z trzech największych banków są zarządzane lub współzarządzane przez polityków partii rządzącej. Prezesem Pekao jest przecież niedawny wiceminister finansów, a członkiem Zarządu PKO Maks Kraczkowski, który na to nie najgorzej płatne stanowisko (2,6 mln złotych w roku 2019) trafił z poselskich ław PiS. Także w zarządzie PZU, zdecydowanie największego polskiego ubezpieczyciela, posady z milionowymi wynagrodzeniami znaleźli między innymi urzędnicy kancelarii prezydenta czy były szef CBA.

Ale to już nie tylko banki i wielkie koncerny energetyczne stają się politycznym łupem. Atrakcyjny dla Zjednoczonej Prawicy wydaje się także sektor spożywczy (plany budowy Polskiego Holdingu Spożywczego), a nawet… budowlany. Rząd podjął decyzję o dokapitalizowaniu PKP Polskie Linie Kolejowe kwotą 850 mln złotych celem inwestycji kapitałowych w jej spółki zależne, a w rządowym dokumencie wprost mowa o tym, że PKP PLK ma stać się dominującym graczem na rynku infrastruktury robót budowlanych. Takie dokapitalizowanie pozwala oferować niższe ceny w przetargach, wygrywać je i tym samym eliminować pozbawionych wsparcia państwa prywatnych konkurentów. Zadajmy zatem pytanie: czy nawet tory musi w Polsce budować spółka państwowa? Przykład PKP PLK jest symptomatyczny. Osłabione pandemią i wprowadzonymi przez rząd restrykcjami firmy prywatne stają się potencjalnie łatwym celem dla firm kontrolowanych przez polityków, których dostęp do kapitału jest niemal nieograniczony. W ten sposób państwo wchodzi w kolejne obszary gospodarki, eliminując podmioty prywatne.

Dlaczego jest to zjawisko niebezpieczne? Spółki kontrolowane przez Skarb Państwa realizują wątpliwe inwestycje, finansują przyjaciół władzy (Rydzyk + tzw. „niezależne” media) oraz prowadzą kumoterską politykę kadrową. Symbioza między politykami Zjednoczonej Prawicy a państwowymi spółkami i prawicowymi mediami zaczyna coraz bardziej przypominać model węgierski. Trwająca oligarchizacja gospodarki ma wiele negatywnych następstw. Poza patologiami wymienionymi powyżej rośnie również wianuszek firm prywatnych, których los uzależniony jest od spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa. Agencje marketingowe, domy mediowe, dzienniki, ale także – jak widać – podwykonawcy budowlani – wszyscy w mniejszym lub większym stopniu stają się zakładnikami polityków Zjednoczonej Prawicy. W takim układzie zależności jak ryby w wodzie poruszają się byli politycy, różnej barwy „macherzy”, rzekomo świadczący usługi PR-owe, a w rzeczywistości będący niezarejestrowanymi lobbystami. Czas z tym skończyć. Czas na debatę o tym, które sektory gospodarki są naprawdę strategiczne. Czy sprzedaż hot dogów na stacji benzynowej to obszar strategiczny z punktu widzenia państwa? Z drugiej strony: dlaczego PKN Orlen dążąc do dominacji na rynku, gotów jest oddać elementy infrastruktury, które akurat można nazwać strategicznymi, jak choćby część infrastruktury magazynowej?

Efektywną gospodarkę można budować przy minimalnym udziale kapitału publicznego. Stany Zjednoczone – wciąż największa gospodarka na świecie – zostawiają produkcję najnowocześniejszych myśliwców, ba, nawet zdobywanie kosmosu – spółkom prywatnym. Tymczasem polski rząd planuje wielomiliardowe inwestycje w projekty z góry skazane na klęskę, jak choćby nieszczęsny samochód elektryczny Izera. Czy tego typu inwestycje kapitałowe to najlepszy sposób spożytkowania ograniczonych przecież zasobów państwa, czyli nas wszystkich? Przy chronicznie niedofinansowanej ochronie zdrowia, przy pensjach nauczycieli na poziomie trzech tysięcy złotych?

Dekarbonizacja gospodarki

Grudniowy szczyt Unii Europejskiej przyniósł decyzję o podwyższeniu poziomu redukcji emisji gazów cieplarnianych do roku 2030 do 55 proc. (z 40 proc.) względem poziomu z roku 1990. Była to odważna decyzja, istotnie podnosząca zobowiązanie klimatyczne. Bez wątpienia jest to wielka szansa na przyspieszenie strukturalnych zmian niezbędnych do osiągnięcia neutralności klimatycznej w roku 2050. To dobra wiadomość dla nas i dla przyszłych pokoleń Polaków. Jednocześnie jednak dla polskiej gospodarki będzie to potężne wyzwanie. Wyzwanie, które należy przekuć w szansę.

Obecnie hurtowe ceny energii w Polsce są najwyższe w całej Unii Europejskiej. Za to, że za prąd wciąż płacimy mniej niż niektórzy nasi sąsiedzi, odpowiadają niższe podatki, przy czym obserwując rosnący poziom zadłużenia Polski, można się obawiać, czy i tu rząd nie zechce poszukać dodatkowych przychodów. Dlaczego koszt wytworzenia energii w Polsce jest tak wysoki? Winna jest przede wszystkim struktura produkcji. Pięciokrotny wzrost cen uprawnień do emisji dwutlenku węgla od roku 2017 sprawia, że energia wytwarzana w naszych opalanych węglem elektrowniach jest koszmarnie droga. Za lata zaniedbań, braku woli i odwagi przy podejmowaniu decyzji zarówno w odniesieniu do kopalń, jak i odnawialnych źródeł energii przyjdzie teraz zapłacić nam wszystkim. Zapłacą także firmy, dla których rosnące ceny energii oznaczają spadek międzynarodowej konkurencyjności. Niestety struktura polskiego przemysłu cechuje się wyjątkowo wysoką energochłonnością z relatywnie wysokim udziałem takich sektorów, jak produkcja cementu, hutnictwo, odlewnictwo czy produkcja papieru.

Wykres 1. Cena uprawnień do emisji 1 tony CO2 (w euro)

Źródło: Bloomberg.

Analitycy rynkowi oczekują dalszego wzrostu cen uprawień do emisji CO2 w nadchodzącej dekadzie nawet do 90 euro za tonę. Oznacza to jedno – za opieszałość władz w działaniach wobec sektora górniczego zapłacą wszystkie pozostałe gałęzie gospodarki.

Barwy „jesieni życia” malują się właśnie teraz

O pułapce demograficznej mówi się wiele od dłuższego czasu. Wszystko z uwagi na fakt, że problem starzenia się społeczeństwa dotyczy nie tylko Polaków, ale także wielu innych narodowości na świecie. Problem „starzejącej się Europy” to również jedno z większych wyzwań dla całej Unii Europejskiej. Według najnowszych prognoz Eurostatu liczba osób w wieku produkcyjnym będzie się stale zmniejszała na rzecz rosnącego udziału osób starszych wśród ogółu ludności. Odsetek osób w wieku 80 lat lub starszych w stosunku do liczby ludności w państwach członkowskich Unii Europejskiej wzrośnie w okresie od 2019 do 2100 roku dwa i pół raza, z 5,8 proc. do 14,6 proc. Warto dodać, że obecnie na każdą osobę w wieku 65 lat lub więcej przypadają, według średniej unijnej, ponad trzy osoby w wieku produkcyjnym, w 2100 roku będą to już zaledwie mniej niż dwie osoby. Brak zdecydowanych działań doprowadzi zatem do wielu problemów odnoszących się do zapewnienia odpowiedniej jakości usług publicznych, dostępu do opieki zdrowotnej, a przede wszystkim zapewnienia finansowania innych wydatków socjalnych związanych między innymi z wypłatą emerytur osobom starszym. Można wspomnieć o gigantycznych problemach związanych z zaspokojeniem potrzeb rynku pracy.

Wiele rządów na świecie podjęło radykalne kroki w celu ograniczenia negatywnych skutków kryzysu demograficznego. Obecnym wyzwaniem dla polityków w takich krajach, jak Niemcy jest doprowadzenie do zrównania wysokości świadczeń emerytalnych, które otrzymują kobiety, w stosunku do tych otrzymywanych przez mężczyzn. Przedmiotem debaty publicznej nie jest zatem sam fakt, że w wielu z tych państw zdecydowano się wydłużyć moment, w którym można przejść na emeryturę. Z uwagi na większą długość trwania życia kobiet podejmowane są również decyzje dotyczące zrównania wieku emerytalnego obu płci. Po objęciu władzy w Polsce przez obóz Zjednoczonej Prawicy podjęto natomiast bezprecedensowe kroki, które skazały Polaków na głodowe emerytury w przyszłości,  co odróżnia nas od wielu państw w Europie Zachodniej. Rządzący zapominają również o istotnych reformach instytucjonalnych, które mogłyby przeciwdziałać malejącej liczbie urodzeń oraz zabezpieczać potrzeby osób starszych, na przykład poprzez rozwijanie leczenia i opieki geriatrycznej. Jednorazowe transfery socjalne, popularnie nazywane „trzynastymi emeryturami”, zostały trafnie określone przez Pawła Wojciechowskiego, który przez wiele lat pełnił funkcję głównego ekonomisty w ZUS, jako działania rozmiękczające i stwarzające duże niebezpieczeństwo dla systemu emerytalnego w Polsce. Dla rządzących jest to element całościowej manipulacji związanej z budową iluzorycznego państwa dobrobytu poprzez zapewnienie świadczeń finansowych, podobnie jak „500 plus”, które również nie spełniło swojego głównego celu, jakim miało być zwiększenie liczby urodzeń w naszym państwie. Ta korzystna dla wyborczych sondaży retoryka populistów stała się znaczącym problemem dla partii opozycyjnych, które przy próbie podejmowania jakiejkolwiek debaty nad aktualną formą redystrybucji dóbr publicznych są skazane na krytykę ograniczającą się do prostego: „zobaczcie, to oni chcą wam zabrać…”.

Tymczasem w świetle aktualnych zobowiązań programowych należy zauważyć, że Platforma Obywatelska przedstawiła kilka ciekawych propozycji, które wychodzą naprzeciw wyzwaniom demograficznym oraz aktywizacji osób starszych na rynku pracy, które mogą prowadzić do zapewnienia lepszej przyszłości polskiemu społeczeństwu i do uniknięcia perspektywy otrzymywania głodowych emerytur. Jedną z nich jest zwolnienie emerytur z podatku PIT po ich uprzednim unettowieniu. Ponadto przedstawiciele Platformy Obywatelskiej przygotowali projekt ustawy, która zwalnia pracodawców i pracowników, którzy osiągnęli wiek emerytalny, a chcą dalej pracować, z obowiązku opłacania wszystkich składek na ubezpieczenie społeczne poza składką zdrowotną.

Kryzys demograficzny jest niczym bomba z opóźnionym zapłonem, a negatywne skutki jego oddziaływania jesteśmy w stanie zredukować pod warunkiem podjęcia zdecydowanych i odpowiedzialnych kroków przez rządzących. Tymczasem obóz Zjednoczonej Prawicy nie tylko odwrócił wzrok od problemów, ale również trwale przyczynia się do pogłębiania się tego niepokojącego zjawiska.

Wykres 2. Struktura wiekowa ludności w podziale na główne grupy wiekowe, UE-27, lata 2019–2100 (% całkowitej liczby ludności)

Źródło: Eurostat.

Wykres 3. Prognozowany całkowity współczynnik obciążenia demograficznego i współczynnik obciążenia demograficznego osobami starszymi, UE-27, lata 2019–2100 (%)

Źródło: Eurostat.

Praca musi się opłacać

Na uwagę natomiast zasługuje niewątpliwie program „Niższe podatki – wyższa płaca”, który Koalicja Obywatelska zaproponowała w ostatnich wyborach parlamentarnych. Rozwiązuje on problem relatywnie wysokiego opodatkowania i oskładkowania wynagrodzeń niższych niż średnia krajowa. Warto podkreślić, że dzisiaj należy ono do jednego z najwyższych wśród krajów OECD. Na ten program składają się dwa główne elementy:

  • obniżenie podatków i składek – tak, żeby PIT, ZUS i składka na NFZ nie przekraczały łącznie 35% zarobków Polaków; dla porównania, obecna władza podbiła maksymalny poziom opodatkowania i ozusowania płac do ponad 50%; proponowana obniżka składek nie objęłaby składki na NFZ i składki emerytalnej, dzięki czemu nie zmniejszyłyby się nakłady ani na ochronę zdrowia, ani na przyszłe emerytury;
  • ponad połowa pracowników uzyskałaby inne, dodatkowe wsparcie – premię za aktywność; to szczególnie ważne dla osób o mniejszych dochodach; z tego wsparcia skorzysta każdy, kto pracuje na umowie o pracę i zarabia mniej niż dwukrotność płacy minimalnej; założenie jest takie, aby dochód netto tych osób, czyli wysokość wynagrodzenia na rękę, w praktyce pokrywał się z obecną płacą brutto; technicznie to dodatkowe wsparcie mogłoby przyjąć dwie formy: albo wypłaty ze strony państwa, albo malejącej wraz ze wzrostem wynagrodzenia kwoty wolnej, obejmującej nie tylko PIT, ale też część składek na ubezpieczenie społeczne.

Wzrost wynagrodzeń jest konieczny, żeby ludzie pracujący mogli się bogacić, ale nie może obciążać tylko pracodawców, ponieważ przyniesie to skutek odwrotny do zamierzonego i doprowadzi do zmniejszenia zatrudnienia. Jest to tym istotniejsze, że ostatnie dane wskazują, że w Polsce spada liczba nowych miejsc pracy.

To tylko wybrane z wielu zagrożeń, które obecna władza całkowicie zignorowała.

Wykres 4

Wykres 5. Obciążenie podatkowo-składkowe względem kosztu pracy według wysokości i źródła dochodu

Źródło: P. Chrostek, J. Klejdysz, D. Korniluk, M. Skawiński, Wybrane aspekty systemu podatkowo-składkowego na podstawie danych PIT i ZUS 2016, MF Opracowania i Analizy, Ministerstwo Finansów, Warszawa 2019.
https://www.gov.pl/web/finanse/wybrane-aspekty-systemu-podatkowo-skladkowego-na-podstawie-danych-pit-i-zus-2016

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)