Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Wywiad z Izabellą Skrybant z Tercetu Egzotycznego

Redaktor admin on 26 Lipiec, 2009 dostępny w Kobiety. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Mariusz Szczygieł, Dariusz Zaborek 22-11-2003, ostatnia aktualizacja 22-11-2003 10:09

Wokalistka Tercetu Egzotycznego niemal w jednym momencie straciła obu muzyków. W czerwcu 2002 roku zmarł gitarzysta Zbigniew Adamkiewicz, po nim w styczniu 2003 roku – jej mąż, lider zespołu, 71-letni Zbigniew Dziewiątkowski. Wiosną Izabella Skrybant reaktywowała Tercet (razem z dwoma wrocławskimi jazzmanami – Januszem Konefałem i Włodzimierzem Krakusem) i podpisała pięcioletni kontrakt z jedną z największych wytwórni płytowych Universal.

1. Pierwszy występ bez męża…

Nie śpiewałam bez niego, on tam przecież był.

2. Mimo że nie żył już od trzech miesięcy?

Tak. Mieliśmy koncert w sanatorium dla naukowców pod Olsztynem. To było już z nowymi kolegami, świetnych kolegów sobie dobrałam, i nagle ludzie mi krzyczą: “Pamelo żegnaj!”. Mówię: “Przepraszam, nie jestem w stanie z kimkolwiek innym tego zaśpiewać. Zbyszek ten utwór dla mnie skomponował, śpiewałam go z nim przez 35 lat i tak bym się czuła w tej chwili, jakbym go zdradziła.”.

3. Ulegli?

A skąd. Krzyczą, żebym z playbacku chociaż. Nagle wstają i śpiewają. W końcu Zbyszek śpiewał z płyty, ja na żywo. Przy pierwszych taktach rozpłakałam się, a taka pani doktor z uczelni warszawskiej przyszła, też zapłakana, i mówi: “Pani jest niemożliwa, co pani ze mnie zrobiła?”.

4. Potem odbył się wielki telewizyjny koncert Tercetu na rynku we Wrocławiu. Mówiła Pani wtedy, że miała połączenie z mężem.

Śpiewaliśmy razem, na telebimie jego głowa na cały ekran. Miałam straszną tremę, myślę sobie: przecież tyle płyt nagrałam, lata na Zachodzie, dlaczego? Ale jak wychodziłam na scenę, usłyszałam: “No, co ci jest? Matka, co ci jest?”. Tak jak kilka dni temu, jakaś depresja czy coś… Mówię: “Czy jest sens? Obaj umarli, takie tempo, czy dam radę, czy udźwignę to wszystko?”. A on mi się śni, wchodzi do sypialni, te jego ręce charakterystyczne, teraz też tu zresztą słucha cały czas (pokazuje zdjęcie stojące na pianinie), wchodzi i mówi: “Matka” – bo tak do mnie mówił – “Matka, ty nie myśl o niczym, tylko bierz się do roboty”. Słuchajcie, wstałam z takim napędem.

5. Bardzo przeżył śmierć drugiego Zbyszka?

Ponad 30 lat śpiewaliśmy razem. Nasz wspólny pobyt zagraniczny to osiem lat w Stanach, nie licząc Europy. Od jego śmierci mój Zbyszek właściwie taki bezsens poczuł, tak się zaczął łamać, taki przygarbiony chodził, zamyślony. Nieobecny. Tak jakby go zabrał Zbyszek tamten. Zmarł pół roku później. Postanowiłam, że na grobie napiszę mu te dwa słowa: “Pamelo, żegnaj”.

6. Ta piosenka ma 37 lat.

Jacek Kuroń wspominał, jak siedział pod koniec lat 60. i miał przody u więźniów, bo potrafił im napisać cały tekst “Pameli” z pamięci, za paczkę papierosów zresztą. To był największy więzienny przebój.

7. Bo to hymn o poszukiwaniu lepszego życia.

Bardzo ładnie pan to ujął.

8. Najpierw on mówi: “Słyszysz, Pamelo, ten śpiew i dźwięki gitar – to śpiewają chłopcy z naszego puebla. Jutro o świcie idziemy w świat, głód wypędza nas z tego pustego stepu, na którym rosną tylko kolczaste opuncje. Może w dalekim mieście znajdziemy odrobinę chleba i odrobinę szczęścia”.

Potem oboje śpiewają, on i ona: “Niebo skąpi suchej ziemi kropli deszczu,/ Niebo skąpi szczęścia biednym tak jak my…”. Słuchajcie, cenzura nie chciała tego puścić. Jak to skąpi nam się szczęścia? Wtedy Zbyszek mówi do cenzora: “No przecież my tu śpiewamy muzykę kubańską! A Kuba to rewolucja socjalistyczna”. Cenzor się uśmiechnął i puścił.

9. A później zdarzały się histerie jak na Beatlesach.

Przeważnie mdlały kobiety. Raz jedna krzyknęła: „O Jezu!”, wszyscy: „Lekarza! Lekarza!”. I później, jak ją ocucili, ona: „Przy » Pameli «poznałam męża”. I wyjaśniła, że mąż już nie żyje. Histerie były i w Warszawie, i pod Warszawą, raz w Olsztyńskiem. Kiedyś, chociaż w latach 90. też się zdarzyło. Przeważnie wspomnienie miłosne.

10. W jakim wieku była ta wdowa?

Tak koło pięćdziesiątki, ale dużo młodsze przy “Pameli” też mdlały, tylko nie pamiętam już konkretnych powodów.

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)