Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Chwilówki – tykająca bomba

Redaktor admin on 28 Marzec, 2012 dostępny w Felietony. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Kryzys finansowy z lat 2008 – 2009, w dużym uproszczeniu można by rzecz, został spowodowany przez nadmiar optymizmu po stronie konsumentów, który zbiegł się w parze z lekkomyślnie (zachłannie) udzielanymi kredytami, w tym hipotecznymi przez banki w USA. Niewielką wagę przywiązywano wówczas do zdolności kredytowej klientów, liczyły się bowiem przede wszystkim wyniki finansowe i premie pośredników. Rynek nieruchomości rósł więc w iście imponującym tempie. Nikt nie przypuszczał, że ta wielka piramida runie z ogromnym hukiem, jak domek z kart i sprawi miliardom ludzi ogromne kłopoty. Zanim jednak to nastąpiło część kredytobiorców ratowała się wykorzystując zaciągane zobowiązania, jako zabezpieczenia innych instrumentów finansowych. Często sprzedawały je w celach spekulacyjnych nawet największe instytucje finansowe. Spirala problemu nakręcała się więc długo i mocno, zanim z hukiem pękła rozlewając to kryzysowe tsunami na cały świat.

Wydawałoby się, że niemal pięć lat od chwili, kiedy wybuchł tamten kryzys, świat powoli wraca do równowagi. Dzięki nowym regulacjom banki nie mogą rozdawać kredytów na prawo i lewo, państwa ograniczyły, bądź są w trakcie ograniczania swoich wydatków publicznych, a społeczeństwa w krajach rozwiniętych przyzwyczaiły się do myśli, że będą musiały zaciskać pasa i pracować dłużej. Stany Zjednoczone, największa gospodarka świata, od której zaczęły się problemy, wychodzi na prostą. Coraz lepiej radzi sobie także Unia Europejska. Nie wszystko jednak jest takie różowe, jak by się wydawało. W cieniu bowiem oficjalnych, coraz bardziej optymistycznych danych, rośnie kolejne wielkie niebezpieczeństwo, kto wie, czy nie grożące kryzysem nie mniejszym niż ten, z którym sobie poradziliśmy na świecie i z którym obecnie walczy Unia Europejska.

Te niebezpieczeństwo to horrendalnie oprocentowane pożyczki pozabankowe, których w zasadzie nie obejmuje nadzór finansowy i które przeżywają od kilku lat niezwykle intensywny rozwój. Jeśli w popularnej przeglądarce internetowej wpiszemy hasło „chwilówki” otrzymamy 17 milionów odnośników, a „pożyczki bez BIK” ponad 9 milionów! Firm (bo bankami te instytucje w żadnym wypadku nie są) udzielających takich pożyczek mamy prawdziwy wysyp, a ich liczba rośnie z dnia na dzień.

Szybka pożyczka u wielu z tych firm to często pułapka z bolesnymi konsekwencjami. Chociaż najczęściej biorąc „chwilówkę” nie zakładamy czarnego scenariusza, to łatwo może się okazać, że przy szybko rosnącym zadłużeniu nie jesteśmy po jakimś czasie już wstanie obsługiwać swoich zobowiązań. Firmy udzielające chwilówek pobierają opłaty niemalże za wszystko i naliczają wysokie kary nawet za jednodniowe opóźnienie w płatności. Dzięki sprytnemu systemowi opłat obchodzą ustawę antylichwiarską i obdzierają ze skóry swoich klientów, niekiedy wpędzając ich w kanał zadłużenia bez wyjścia. Ratunkiem są nowe kredyty albo pożyczki, by spłacić stare zobowiązania. Działa to jednak tylko na krótką metę i na ogół kończy się finansową katastrofa pożyczkobiorcy.

Światowy rynek pożyczek pozabankowych wart jest już podobno ok. 50 bilionów euro. Nic więc dziwnego, że od dawna na tym rynku obecne są najpotężniejsze instytucje świata finansowego, które pod przykrywką nowo tworzonych firm pompują ogromne pieniądze w ten obszar. Jest on bowiem wolny od gorsetu prawa bankowego. Ile z tej kwoty przypada na Polskę? Szacuje się, że jest to kilkadziesiąt miliardów złotych.  Taka kwota, to ogromna liczba wysokooprocentowanych pożyczek obciążonych bardzo dużym stopniem ryzyka i potencjalna bomba, mogąca rozsadzić naszą gospodarkę.

Wydaje się więc, że sytuacja dojrzała do tego, by przyjrzeć się zasadom funkcjonowania firm parabankowych i być może ściślej unormować ten rynek. Dziś ich klienci często nie są świadomi, że rzeczywiste oprocentowanie branych przez nich „chwilówek” sięga kilkuset a nawet kilku tysięcy procent! Z drugiej strony trudno nie zwrócić uwagi na lekkomyślne podejście niektórych konsumentów do takich form pozyskiwania gotówki. Niestety, w świecie ludzi o braku zdolności kredytowej mała gotówka, na dużą potrzebę, zaciągana na krótki – wydawałoby się – czas, to jedyny ratunek. Ratunek ten jednak zbyt często może być gwoździem do trumny.

Spłacalność kredytów zaciągniętych w bankach na Zachodzie pogarsza się z roku na rok. W Polsce na szczęście ten stan jest znacznie lepszy, dlatego, że nasze banki działają sprawnie i pracują bardziej odpowiedzialnie, niż banki zachodnie. W przypadku natomiast lichwiarskich pożyczek mamy do czynienia nie z sektorem bankowym, ale parabankowym. Należy więc przypuszczać, że sytuacja na tym rynku w Polsce może nie być lepsza niż na zachodzie Europy. Nikt też nie wie dokładnie, ile polskich rodzin zaciąga nowe pożyczki po to tylko, by spłacać nimi poprzednie zobowiązania. Nikt też do końca nie wie, ile osób nie jest już wstanie spłacać swoich długów.  Komfort wzięcia „chwilówki” poza bankiem, bez procedur, bez angażowania czasu i dokumentów, niestety, przysłania niekiedy wyobraźnię. Jak dodać do tego brak pełnej świadomości kosztów, jakie poniesiemy spłacając pożyczkę, to możemy w sposób uzasadniony obawiać się kłopotów. Czas najwyższy więc chyba pomyśleć, czy nie warto tych praktyk działających na granicy prawa ukrócić, zanim nie przysporzą naszej gospodarce kłopotów na trudną do wyobrażenia skalę.

Adam Szejnfeld

Poseł na Sejm RP

www.szejnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)