Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Czas się kończy

Redaktor admin on 20 Luty, 2007 dostępny w Felietony, Felietony 2007 rok. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Rynek pracy na świecie się globalizuje. My wyjeżdżamy do Irlandii i Anglii inni będą przyjeżdżać do nas. Powstaje więc pytanie: czy napływ pracowników z innych krajów mogłoby mieć korzystny wpływ na polską gospodarkę? Tak, gdyby faktycznie zaistniał. Obawiam się jednak, że w krótkim czasie niezbyt dużo Rumunów, czy Bułgarów, ale także przedstawicieli innych narodów, trafi za pracą do Polski. Dla mieszkańców tych państw o wiele atrakcyjniejsze są bowiem nadal państwa Europy Zachodniej, gdzie występuje mniejsze bezrobocie, a pracujący mogą liczyć na większe wynagrodzenia. To jednak z biegiem lat będzie się zmieniało.
Obecnie powinniśmy więc nawet stymulować przyjazdy obcokrajowców do pracy w Polsce, zwłaszcza w sektorach, gdzie występuje największe zapotrzebowanie na siłę roboczą i gdzie nastąpił największy wzrost wynagrodzeń. Takim sektorem jest chociażby budownictwo, któremu grozi zastój ze względu na emigrację wykwalifikowanych polskich robotników i inżynierów. Z naszych terenów natomiast wiemy, ze brakuje rąk do pracy także w drukarniach, w fabrykach mebli, w zakładach produkujących porcelanę, w bardzo wielu branżach i zawodach… Pewna ilość pracowników z zagranicy może pojawić się Polsce także w transporcie i sektorze usług, ale w żadnej mierze nie spowoduje to wzrostu bezrobocia, za to na pewno umożliwi rozwój przedsiębiorstw i tym samym przyczyni się do wzrostu gospodarczego.
Ale gdy już rozważamy sytuację na rynku pracy związaną z brakiem pracowników, to należy zastanowić się nie tylko nad widocznymi objawami tego stanu rzeczy, ale również nad jego genezą. Wielu powie – płace są zbyt małe, więc dla większości zainteresowanych nie są one atrakcyjne. Lepiej nie pracować i chałturzyć, niż iść na miesiąc, za te same pieniądze, do warsztatu, czy sklepu. Tak, to też jest jeden z powodów. Ale tę przyczynę z biegiem czasu będzie eliminował sam rynek. Zasady popytu i podaży dotyczą bowiem nie tylko handlu pietruszką, ale i rynku pracy. Natomiast są kwestie, na które rynek ma ograniczony wpływ, choćby dlatego, że zagadnienia te podlegają regulacjom pozarynkowym – poprzez rząd i poprzez samorząd terytorialny. A więc co jeszcze jest ważne przy okazji naszych rozważań? W Polsce zauważalny staje się kryzys szkolnictwa zawodowego. Tak. Oświata nie nadąża za potrzebami przedsiębiorców. W szkołach uczy się zawodów, w których nie są potrzebni pracownicy, w innych natomiast nie kształci się fachowców, bo na przykład nie jest to w programie miejscowej szkoły zawodowej, lub brak jest dla takiego kierunku kadry. Sztywna karta nauczyciela, małe zarobki pedagogów, także tych od nauki zawodów, mała mobilność, brak odpowiedniego wyposażenia szkół ponadgimnazilanych, zwłaszcza zawodowych i techników w nowoczesne maszyny i urządzenia…. Oto stan polskiego szkolnictwa zawodowego. Dzisiaj więc często nie jest już problemem bezrobocie (mimo formalnie wysokich wskaźników), ale brak wykwalifikowanej kadry pracowniczej. I to powinien być powód bólu głowy władzy (rządowej i samorządowej) i to jest sprawa, którą pilnie należy rozwiązać. Wszak, gdy mamy do czynienia z edukacją i oświatą, to skutki wszelkich zmian (dobrych, czy złych) pojawią się dopiero po wielu latach od ich wprowadzenia. Nie ma więc już czasu na myślenie. Przyszedł czas na działanie.

Adam Szejnfeld

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)