Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Dla kogo pogoda?

Redaktor admin on 20 Wrzesień, 2004 dostępny w Felietony, Felietony Archiwum. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Słońce grzało z błękitnego nieba, rozwiewając smutne myśli o jesieni. Uśmiechy ludzi mieszały się z tańcem i śpiewem, gdy chleb dożynkowy każda dłoń miała już w ręce niosąc go jak skarb. Tak było na dożynkach gminy Szamocin w Heliodorowie. Ktoś zażartował, że mieszkańcy gminy Szamocin zasłużyli sobie na dobrą pogodę, a w Chodzieży nie, bo na dożynkach wojewódzkich stolicę naszego powiatu nawiedził nagły deszcz, płosząc większość ludzi z miejsca uroczystości. Żart ten pewnikiem ma się nijak do rzeczywistości, choć zawsze można doszukać się jakiś związków…
Wesele, imieniny i tym podobne imprezy prywatne może nie potrzebują szczególnej oprawy, a już na pewno żadnego, określonego konwencjami protokołu. Uroczystości publiczne natomiast tak. Konferencje, jubileusze, przecięcia wstęg, dożynki… Jest powszechną praktyką na całym świecie, że organizowane są one według jakiegoś wzorca, standardu, a jego stałym elementem jest podział osób na gości i uczestników. Właściwe ranga imprezy zależy zawsze nie tyle od liczby jej osób, lecz od rangi zaproszonych i obecnych gości. Tak jest z imprezami międzynarodowymi i krajowymi – nie ma prezydenta, nie ma ministra – nie ma rangi imprezy. Tak jest też z imprezami na niższym szczeblu. Z tych też powodów, a nie tylko z sympatii, czy antypatii, zaprasza się określone, ważne osoby i najczęściej wkłada wiele aktywności oraz wysiłku, by przyjechali na te, a nie na inne spotkanie. Wszak takie osoby dostają bardzo wiele zaproszeń i nie mogą być wszędzie. Zadanie to, trzeba przyznać, jest bardzo trudne. Wiem to z autopsji – i jako osoba zapraszana i jako osoba zapraszająca.
Na dożynkach archidiecezjalno-wojewódzkich w Chodzieży było trochę inaczej. Można by powiedzieć, że gospodarze witali samych siebie i wybiórczo niektórych gości, w tym formalnie współgospodarzy, zapominając o tych, których na imprezę zaprosili. Pamiętam wyraz twarzy pana Pawła Arnta (Klub PO i PiS), przewodniczącego Sejmiku Wielkopolskiego (praktycznie druga osoba po marszałku), który przyjechał aż z Gniezna, czy też pani poseł Małgorzaty Stryjskiej (PiS), która zrezygnowała z innych zaproszeń i przyjechała do nas z Poznania. Kto z osób siedzących na widowni, z daleka i bez znajomości ich twarzy, mógł wiedzieć, że ten dzień poświęcili Chodzieży? Pal licho, że zapomniano o jedynym pośle z ziemi Chodzieskiej, mieszkającym w Szamocinie, lub o senatorze Stokłosie. Wszak nas część osób zna. Tamtych oficjeli natomiast nie. Czy przyjadą kiedyś jeszcze do Wielkopolski Północnej? Nie wiem. Czy, gdy będą się gdzieś rozstrzygać sprawy naszego pilskiego subregionu i będziemy potrzebowali zewnętrznego wsparcia, to czy pomogą? Nie wiem. Czy tak zachowują się dobrzy i przewidujący gospodarze?…
Dzień wcześniej byłem na dożynkach o podobnym co w Chodzieży, wojewódzkim charakterze, archidjecezjalno-samorządowym, w Nowym Tomyślu. Tam burmistrz i starosta nie pominęli nikogo, kogo zaprosili i kto przyjechał wybierając tę imprezę spośród wielu, wielu innych. A pogoda?… Pogoda w pięknym Nowym Tomyślu była wspaniała.

Adam Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)