Delikatne ciasto półfrancuskie… Wewnątrz aromatyczne nadzienie z białego maku z dodatkiem orzechów, rodzynek i kandyzowanych owoców… Zawijany na kształt podkowy, a na wierzchu oblany lukrem i posypany rozdrobnionymi orzechami… Dumny jest z niego z Poznań i cała Wielkopolska… Cóż to za smakołyk? Mowa oczywiście o rogalu świetomarcińskim, który z okazji Dnia Świętego Marcina zrobił ostatnio furorę w Brukseli.
Tak, tak. Polska i Polacy mają czym się pochwalić, ale niestety nadal zbyt często tego nie dostrzegamy. I nie wykorzystujemy dla promocji naszego kraju i naszych regionów. Włoska szynka parmeńska, francuski camembert, grecka feta, belgijska czekolada, szkocka whisky, itd. Długo można wymieniać produkty europejskie, które znają wszyscy i wszystkim kojarzą się z wysoką jakością i za które są gotowi zapłacić wysoką cenę. A legendy, którymi one obrosły zachęcają do odwiedzenia krajów, w których są produkowane.
Oczywiści zaraz pojawią się głosy malkontentów. Że oni na Zachodzie robią to od dekad, jeśli nie od stuleci, a Polska, przeorana zaborami, wojnami i komuną, buduje swoją tożsamość i markę dopiero od ćwierćwiecza. Że oni tam mają więcej pieniędzy na promocję niż my. Że oni potrafią budować wokół swoich hitów eksportowych wielkie imprezy, a nam to jakoś nie wychodzi. My przecież nie mamy w Polsce niczego takiego, jak bawarski Oktoberfest, irlandzki Dzień Świętego Patryka albo chociaż hiszpańska Tomatina, w czasie której ludzie na ulicach miast obrzucają się pomidorami. A my co? Pyrkami będziemy do siebie celować?
Dość! Wystarczy tego narzekania! Trzeba walczyć z narodowymi kompleksami tu i teraz! Coś w końcu drgnęło dzięki Euro 2012, ale przecież nie może być tak, że dumę z własnego kraju i z tego, gdzie mieszkamy, co jemy i pijemy, czujemy tylko przy okazji organizowania wielkich imprez sportowych. To nie wystarczy! Nie ma żadnego powodu, dla którego rogale świętomarcińskie, krakowskie obwarzanki, czy sery korycińskie nie mogłyby stać się naszymi hitami eksportowymi, które będą kojarzone z Polską nie tylko w Europie.
Wybieramy właśnie nasze władze samorządowe. A to zadanie przede wszystkim dla nich i dla lokalnych społeczności, które powinny mieć jasną wizję tego, w jaki sposób chcą promować swój region i jego atrakcje, choćby te kulinarne. Nie trzeba dodawać, że taka strategia powinna mieć charakter ponadpartyjny, wypracowany i uzgodniony przez różne środowiska. Bez spójnej strategii informacyjnej i promocyjnej rozpisanej na lata i realizowanej z żelazną konsekwencją trudno liczyć na sukces.
Nie zapominajmy też o Polakach pracujących i mieszkających poza granicami kraju. To oni są dzisiaj ambasadorami naszego kraju i potrafią promować Polskę często lepiej niż najdroższe kampanie w ogólnoświatowych media. Dzień Św. Marcina zorganizowany przez przedstawicielstwo Wielkopolski w Brukseli przyciągnął setki osób, także obcokrajowców pracujących w unijnej stolicy, którzy dzięki swoim polskim znajomym nie tylko dowiedzieli się, co wspólnego ma 11 listopada ze Św. Marcinem, ale mieli też okazję spróbować naszych, wspaniałych rogali marcińskich i innych smakołyków z Wielkopolski.
Znajdą się pewnie i tacy, którzy powiedzą, że szkoda czasu i pieniędzy na takie przedsięwzięcia. Ale dzięki wsparciu logistycznym i finansowym zainteresowanych przyjazdem do Brukseli przedsiębiorcom, nie jest to wcale aż takie trudne i kosztowne. A promocja Polski i tego, co mamy najlepsze – gwarantowana. Nie traćmy więc czasu na narzekanie! Nowo wybrane władze samorządowe zachęcam do brania przykładu i promowania także i swoich, wspaniałych wyrobów lokalnych. Polska samorządem bowiem stoi, niech wiec i Polska lokalnymi specjałami podbija Europe i świat.
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego
