Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Kryształki lodu

Redaktor admin on 3 Listopad, 2003 dostępny w Felietony, Felietony Archiwum. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Wiele się mówi w ostatnim czasie o trudzie podejmowania reform. Zapoczątkowana w sejmie dyskusja przeniosła się już na społeczne „łono” i możemy obserwować ją niemal wszędzie. Na pierwszych stronach gazet, w tramwaju, pociągu, u fryzjera. Słowem, martwimy się tym, co nas czeka, a jak wiadomo perspektywy nie są wesołe. Burzliwie omawiany plan Hausnera wraz z nadzieją na lepsze, budzi zastrzeżenia, rodzi pytania. I chociaż to proces całkowicie naturalny, to pochyliwszy się nad sprawą, nie sposób nie odnieść wrażenia, że za wszystko bierzemy się od końca. Ów głośny, radykalny plan naprawy obecnego, fatalnego stanu rzeczy, wraz z kolejną rządową poprawką staje się coraz bardziej powściągliwy. Punktem wyjścia była natychmiastowa reakcja na budżetową dziurę, zadłużenie sektora publicznego, złą prywatyzację. Tymczasem, coraz to nowe pomysły i poprawki „zmiękczają” siłę sprawczą „planu Hausnera” mogąc przeobrazić go w karykaturę reformy. Problemem w tym wypadku jest ewidentny – ciągle mamy do czynienia z socjalistycznym nawykiem utrzymywania przy życiu okołopolitycznych struktur i trwaniem przy archaicznej już gospodarce. Skoro powszechne jest przekonanie, że wszelkie tego typu twory pod każdym względem destabilizują państwo (politycznym, finansowym, społecznym…), to dlaczego utrzymuje się przy życiu nierentowne i podejrzane podmioty. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że występuje zagrożenie, iż z czasem plan Hausnera może przekształcić się w kosmetyczną zmianę obecnej sytuacji, bez rozwiązania kluczowych problemów. Brak zdecydowanego działania w stosunku do górnictwa, hutnictwa i innych branż jest przejawem nie naprawy, lecz konserwacji dotychczasowego systemu. Według planu, koszty należy zmniejszyć tak, aby zarażone chorobą marnotrawstwa sektory mogły przetrwać. Co gorsza należy sobie zdać sprawę z tego, że optymistyczne założenia programu dotyczące redukcji wydatków i optymalizacji wpływów do budżetu są lekko nieaktualne. Stało się tak za sprawą destabilizacji rynku walutowego, który niedobrze znośni złe wieści napływające z rządu. Koszty związane z obsługą długu zagranicznego drastycznie więc wzrosły, zwiększając tym samym deficyt w kasie państwa. Plany wysokich wpływów z prywatyzacji również nie zostały osiągnięte, bo przecież, gdy się sprzedaje, to najczęściej kumple tracą pracę, więc kolejnych kilka miliardów złotych obciąża państwową kieszeń. Ale, jak widać, obecna władza niezbyt przejmuje się chyba kryzysem finansów państwa, być może dlatego, że jeżeli jakikolwiek plan ich naprawy wejdzie w życie, to najwcześniej w 2005 roku, a wiec w czasie, w którym pewnie już inna ekipa będzie się musiała zmagać z trudną rzeczywistością.
Tymczasem humor niektórym dopisuje. Premier Leszek Miller poświęcił godzinę na bezpośredni, telefoniczny kontakt z Polakami i odczytuje to wydarzenie jako niebywały sukces. Oto po dwóch latach rządzenia, dzisiaj, znajduje się czas (całą godzinę) na rozmowę z obywatelami. Dowodzi to faktu, że zarówno Premier jak i cały jego gabinet sukcesywnie i konsekwentnie buduje wokół siebie twierdzę władzy, a jedyne okienka na świat to otwory strzelnicze. I tak, co jakiś czas „obrywamy” jakąś aferą, malwersacją, paraliżem praworządności i urzędniczą arogancją. Na szczęście możemy cieszyć się długą i ciepłą jesienią. W całym tym codziennym zatroskaniu, w całej tej obawie o jutro, chociaż z tego możemy się cieszyć, ale kto wie jak długo. Może tylko do następnego strajku kolejarzy lub górników. Wtedy kryształki lodu mogą nam zajrzeć do domów, przez nasze własne okna.

Adam Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej
Adam.Szejnfeld@sejm.pl

http://szejnfeld.sejm.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)