Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Papier

Redaktor admin on 3 Sierpień, 2003 dostępny w Felietony, Felietony Archiwum. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Dłużnikiem być, ach dłużnikiem być, cóż to za przyjemność jest, cóż za dobry byt. Takie słowa mogłyby być kanwą do refrenu jakiejś frywolnej pioseneczki. Bo wszak w Polsce lepiej być dłużnikiem, niż wierzycielem. Lepiej komuś coś być winnym, niż mieć u kogoś swoją należność – zapłatę za towar lub usługę.
Człowiek pożycza komuś pieniądze lub sprzedaje jakiś towar, na przykład lodówkę, albo pralkę, czy też prowadzi jakiś biznes, no powiedzmy buduje dom, a potem nie dostaje zapłaty. I co? I nic!
Wszystko u nas musi opierać się na zaufaniu dającego lub sprzedającego z jednej strony, a solidności i rzetelności biorącego, kupującego, czy zamawiającego z drugiej strony. I dobrze, bo zaufanie powinno być podstawą stosunków miedzy ludźmi – stosunków i tych prywatnych i tych gospodarczych. Niestety, cały ten dobry układ popada w ruinę w przypadku okazania się, że jedna ze stron nie jest jednak rzetelna. Kupuje i nie płaci, pożycza i nie oddaje, zamawia i nie wywiązuje się ze swoich obowiązków… Wtedy dobry człowieku – któryś pożyczył, sprzedał, czy wykonał usługę – jesteś w kropce. Gdy dłużnik nie odpowiada na wezwania, nie komunikuje się, lub wręcz oświadcza, że nie zrealizuje swojego zobowiązania, toś jest jak śliwka, co wpadła w kompot. Jesteś ugotowany wierzycielu mój.
Chwila, chwila. Spokojnie, ktoś przypomni. Jest jeszcze przecież wymiar sprawiedliwości. Ach, racja. Nic więc wierzycielu mój, nie martw się. Jest policja, jest prokuratura, jest sąd, jest w końcu… komornik. Imperium państwa ci pomoże. Zgłosisz sprawę gdzie trzeba, troszeczkę poczekasz, jakieś parę miesięcy, a potem sprawa sama już w twoim interesie toczyć się będzie. Nikt cię nie zostawi z twoim problemem. W końcu zajmie się nim niewątpliwie sąd i już po kilku latach, na przykład czterech, czy pięciu, będziesz miał wyrok w kieszeni. Ufff, co za ulga. Teraz dopadniesz drania! Pójdziesz z sądowym papierem do komornika, zapłacisz co trzeba i poczekasz ile trzeba i…. Ano właśnie, tu robi się problem z tym “i…”. No, ale przecież nie bądźmy drobiazgowi, przecież masz papier w ręku, a to się w Polsce zawsze liczyło i liczy. Papier! Papier w ręku!

Adam Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej
Adam.Szejnfeld@sejm.pl

http://szejnfeld.sejm.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)