Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Rewolucja, czyli rada na Radę.

Redaktor admin on 4 Sierpień, 2003 dostępny w Felietony, Felietony Archiwum. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Rada na Radę.
Na początku były wybory. Wybory radnych. Tu, w małych miasteczkach powiatu czarnkowsko-trzcianeckiego niewielu miało problem z decyzją na kogo głosować. Zna się przecież wszystkich, wie się kim kto jest, co potrafi, na przykład w Lubaszu, czy w Wieleniu. Gorzej już było w Czarnkowie albo Trzciance. A cóż dopiero w takich miastach czy powiatach jak pilski. Wielu kandydatów było przysłowiowymi anonimami, a wybory swojego rodzaju ruletką. Tak, czy siak, kto chciał, to musiał w takim głosowaniu sobie jakoś poradzić, a na drugi, czy trzeci dzień wszyscy już wiedzieliśmy kto radnym został, a kto poległ na wyborczym polu bitwy. Nie wiedzieliśmy zawsze tylko jednego. Tylko tego, kto zostanie wójtem, burmistrzem, kto zostanie prezydentem. Ta osoba miała rządzić nami przez cztery najbliższe lata, ale nie mieliśmy prawie żadnego wpływu na jej wybór. To była już domena Rady. I nie było rady na Radę, gdy chciała wybrać gorszego, słabszego, mniej kompetentnego. Gdy wolała nie tego, którego chcieliśmy my, mieszkańcy danej gminy, czy miasta. Na tym kończyła się nasza rola, potem mogliśmy już być jedynie biernymi świadkami wewnętrznych gier i gierek, przepychanek i kupczenia. Samochody jeździły od radnego do radnego, radni jeździli od tego do tamtego. Wrzało. I kto wygrywał? Ten co potrafił przekonać do siebie kilka osób. Nie decydowały tysiące, czy dziesiątki tysięcy wyborców. Decydowały jednostki, które umawiały się co do tego, czy tamtego, a potem to skrzętnie realizowały, nie zawsze w imię interesu miasta, w imię interesu gminy. Zawsze ktoś na tym zyskał – a to kandydat na wójta, burmistrza, a to radny, który nagle zmienił zdanie i podjął decyzję inną niż deklarował wyborcom podczas kampanii, a to wujek, a to ciotka, a stryjek, lub szwagier. Najmniej liczył się tu interes publiczny.
Donald Tusk, jeszcze jako wicemarszałek Senatu, teraz wicemarszałek Sejmu, a z nim oblecenie Platforma Obywatelska znaleźli radę na Radę – bezpośrednie wybory wójta, burmistrza, prezydenta. To nie jednostki, ale tysiące mają decydować w powszechnym głosowaniu, kto ma być gospodarzem miasta i gminy. To przy urnach wyborczych, a nie w ciszy urzędowych gabinetów ma rozstrzygać się ta najważniejsza sprawa.

Rewolucja.
Jest wiele dat w najnowszej historii Polski, dat o których będą naszym dzieciom i wnukom przypominały książki z lekcji historii. Rok 1980 – kolejne powstanie Narodu Polskiego pod sztandarami Solidarności. Rok 1981 – wprowadzenie stanu wojennego. Rok 1989 – zmiana ustroju państwa i gospodarki. Rok 1990 – ustanowienie gminy jako jednostki samorządu terytorialnego. Ten rok, to było ziszczenie marzeń o państwie obywatelskim, spełnienie dążeń budowania państwa małych ojczyzn. Potem były kolejne etapy – ustanowienie samorządowego powiatu i województwa. Teraz jesteśmy świadkami i uczestnikami następnej zmiany na tej drodze budowania nowoczesnego społeczeństwa, społeczeństwa obywatelskiego, jesteśmy świadkami rewolucji – wprowadzenia bezpośrednich wyborów wójtów, burmistrzów oraz prezydentów miast i gmin. Trzeba zapamiętać ten rok, rok 2002. Wydarzenie, które nastąpi, będzie miało niebagatelne znaczenie dla przyszłości naszych małych ojczyzn, dla nas samych, dla wszystkich. Teraz wreszcie to od naszego, własnego, a nie cudzego wyboru, będzie zależało, kto i jak będzie sprawował władzę tam gdzie mieszkamy i żyjemy. Teraz, to od nas będzie zależało, czy będzie to pracowita mrówka, która chce być sługą mieszkańców gminy, i tworzyć jej dobrobyt, czy też wyniosły biurokrata, który przed interesem cudzym najpierw widzi i dba o interes własny.
Decyzje muszą być mądre, rozważne i pozbawione odruchu wynikającego z przyzwyczajenia, z łatwizny, z podejmowania często decyzji na podstawie stwierdzenia “a co mnie to obchodzi?…”, albo “a co to zmieni?…”. Możemy zmieniać tylko to, co chcemy i czego bardzo pragniemy. Szare, zwykłe i takie samo staje się tylko to, na czym nam nie zależy lub w co nie wierzymy.
W przeddzień więc wyborów samorządowych, wyborów radnych, wójtów i burmistrzów życzę wiary w zmiany, wytrwałości w dążeniu do budowania lepszej przyszłości i nadziei. Bo tylko mając wiarę i nadzieję można zdobywać cele trudne do zdobycia i zmieniać to, co wydawałby się, że nie da się zmienić.

Adam Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej
Szejnfeld@wp.pl

http://szejnfeld.sejm.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)