Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Smaczne, bo polskie!

Redaktor admin on 29 Marzec, 2013 dostępny w Felietony. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Wielkanoc to czas świętowania, który nieodłącznie kojarzy się z wielogodzinnym ucztowaniem i pochłanianiem nieprzyzwoitych ilości pokarmów. Obok obowiązkowych i niezmiennie smacznych jajek pojawiają się rozmaite ciasta, wykwintne pasztety, wędliny i kiełbasy. Co roku jemy z równym apetytem, ku niewątpliwej uciesze producentów żywności i handlowców. I bardzo dobrze, wszyscy przecież wiemy, że polska żywność nie ma sobie równych na świecie.

To, co my wiemy już od dziesięcioleci, świat dopiero odkrywa. Dlatego nasz eksport stale rośnie, a żywność „Made in Poland” zdobywa coraz to nowe rynki, ostatnio także w Azji, a nawet w Ameryce Południowej i Afryce. Według szacunków resortu rolnictwa, wartość eksportu polskich towarów rolno-spożywczych za miniony rok może osiągnąć rekordowy poziom i przekroczyć 17 mld euro. Wśród odbiorców wciąż najważniejszym rynkiem zbytu pozostaje Unia Europejska, do której nasze firmy kierują trzy czwarte swojego eksportu.

Rosnący eksport naszych specjałów coraz bardziej irytuje producentów z innych krajów, którzy bez chwili wahania wytoczą najcięższe działa, by choć trochę osłabić pozycję naszych przedsiębiorstw i uszczknąć kawałek spożywczego tortu dla siebie. Trzeba jednak przyznać, że powodów do ataków dostarczyliśmy ostatnio sami i to niemało. Wystarczy przypomnieć sobie aferę z solą drogową, którą dodawano do przetworów mięsnych czy zepsuty susz jajeczny. W obydwu przypadkach zamieszane firmy skrupulatnie fałszowały dokumentację, a państwowe instytucje kontroli rynku spożywczego nie wykazały się należytą szybkością działania. Do tego wszystkiego doszła afera z koniną, obecną w mięsie wołowym. Takie mięso trafiło na rynki w całej Europie. Tu również pojawiają się sugestie, że w proceder mogły być zamieszane polskie firmy. Na niedomiar złego, nasi ekolodzy rozpoczęli wojnę z rytualnym ubojem zwierząt. I znów to wszystko zaszkodziło naszej produkcji i eksportowi.

Z zamieszania skwapliwie korzystają nasi konkurenci na rynkach europejskich, w tym chociażby firmy z Czech czy Słowacji. Na rodzimych rynkach starają się przedstawiać polską żywność i szerzej wszelkie produkty polskie, jako wręcz niebezpieczne, a choćby nieekologiczne, nawołując do „dania Polsce czerwonej kartki”. W tym zamęcie i ataku na szych producentów inne kraje próbują w Europie się przebić rzekomo wyższą jakością swoich produktów.

Może więc polska żywność nie jest tak wyjątkowa, jak nam się wydaje? Można by mieć wątpliwości, gdyby nie to, że wpadki zdarzają się na każdym rynku. Niedawno mieliśmy ogromny skandal z czeskim alkoholem, a wcześniej w Niemczech aferę dioksynową czy zamieszanie z tzw. chorobą szalonych krów w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Uczyć się więc powinniśmy od innych, jak sobie z nieuchronnymi kryzysami radzić i jak je dusić w zarodku, tak by sprawy incydentalne nie odbijały się na całym naszym eksporcie.

Tak, powinniśmy się uczyć od Niemców, czy innych zachodnich państw, jak zarządzać sytuacjami kryzysowymi w naszym przemyśle spożywczym. Na pewno radzeniu sobie z takimi sytuacjami sprzyja atmosfera jawności. Konieczne są też skuteczniejsze działania państwowych inspekcji. Etyki, moralności, uczciwości jednak nie zastąpi żadne paragraf i żaden urzędnik. Wszyscy my, z producentami i handlowcami włącznie, musimy pracować na wizerunek polskiej żywności, jako najlepszej w Europie. Wtedy będziemy na niej zarabiali więcej i na stale, niż na nieuczciwych praktykach, które zawsze mają „krótkie nogi”. Wtedy też hasło „smaczne, bo polskie”, jak nigdy wcześniej, stanie się stałym synonimem tego, co najlepsze na światowych stołach.

Adam Szejnfeld

Poseł na Sejm RP

www.szejnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)