Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Świat nie kończy się na Warszawie

Redaktor admin on 4 Styczeń, 2007 dostępny w Felietony, Felietony 2007 rok. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Od kilku tygodni Polska nie żyje niczym poza wyborami. Od natłoku przekazywanych informacji rozgrzewają się telewizory, a gazety nie nadążają z drukiem coraz nowych to inwektyw i zarzutów. Polska w czasie kampanii wyborczej zamienia się w wielki plac bitwy, na którym gęsto ściele się trup, a ciosy padają znienacka. W tym wszystkim łatwo dać się ponieść emocjom, powiedzieć kilka słów za dużo pod adresem nie tylko przeciwnika politycznego, ale także osób, z którymi tworzy się jedną drużynę.
Wszyscy w pamięci mamy ostatnie wybory. Goryczy, która wtedy została przelana nie udało się naprawić w ciągu dwóch lat funkcjonowania parlamentu V kadencji. Zwłaszcza, że IV RP Jarosław Kaczyński zaczął budować z populistami z LPR-u i Samoobrony. Z tej lekcji politycy wszystkich opcji powinni wyciągnąć lekcję i starać się, by w wyborczym amoku nie przekroczyć granicy, która umożliwia po wyborach wspólne budowanie lepszej Polski.
Smutną rzeczywistością jest fakt, że w natłoku komunikatów medialnych, największą szansę przebicia mają Ci, którzy krzyczą najgłośniej, a przeciwko politycznym przeciwnikom wystawiają najcięższe działa. W minionym tygodniu jednak zauważyłem pewny zwrot, jakby przesilenie we wzajemnych atakach. Politycy chyba zrozumieli, że po wyborach trzeba będzie z kimś współpracować, tworzyć koalicję i sojusze. Choć za oknami jesień, można uznać to na nieśmiały przebłysk politycznej wiosny, która przyniesie powyborczą współpracę. Niestety wciąż istnieje groźba, że wielu liderów partyjnych nie oprze się pokusie, by uderzyć poniżej pasa, werbalnie lub za pomocą rozmaitych „haków”. Cóż, wygląda na to, że niektórzy już tak mają. Erich Fromm powiedział niegdyś, że „człowiek, który nie może tworzyć, pragnie niszczyć”. Widać pomimo lat, stare prawdy wciąż są aktualne.
To wszystko wyjaśni się już niedługo. Za kilka dni bowiem wybory, a więc koniec wyczerpującej (dla polityków, ale także dla wyborców) kampanii, poprzeplatanej atakami personalnymi, potknięciami i debatami wszystkich z wszystkimi. W telewizji debatowali ostatnio Donald Tusk z Jarosławem Kaczyńskim (bez żadnego wątpienia wygrał Tusk), ale w innych mediach nie brakuje debat posłów z posłami, posłów z kandydatami na posłów, czy wreszcie kandydatów z kandydatami. Podczas tych debat, mogących przyprawić o przedwyborczy zawrót głowy, padają liczne obietnice i deklaracje, padają zapowiedzi co ma się zmienić po wyborach.
Niestety, niewielu kandydatów poświęca uwagę małym miejscowościom i tym, co one będą miały z obiecanych zmian. Wydaje się, że wciąż zbyt mało polityków dostrzega realne potrzeby mieszkańców miejscowości takich jak Czarnków, Trzcianka, Lubasz, Wieleń, Krzyż, Połajewo, czy Drawsko i licznych wsi tego powiatu. Dzieje się tak dlatego, że większość z nich nigdy nie mieszkała w małej miejscowości, bądź też wyprowadziła się z niej na tyle dawno temu, by skutecznie zapomnieć, co trapi jej mieszkańców. Ja to wiem. Żyłem prawie 30 lat w czterotysięcznym mieście, w siedmiotysięcznej gminie, w jednym z najmniejszych powiatów naszego okręgu. Warto więc w nadchodzących wyborach pokazać naszą siłę i oddać głos na tych, którzy pamiętają, że świat nie kończy się na Warszawie, że Polska to też wsie, małe miasteczka i średnie miasta. Mają one swoje potrzeby i tylko ludzie znający tę specyfikę mogą sprostać oczekiwaniom ich mieszkańców.

Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP
www.szejnfeld.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)