Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Mont Everest

Redaktor admin on 21 Marzec, 2010 dostępny w Wywiady. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

d1000017

Z Adamem Szejnfeldem rozmawia Leszek Kostrzewski

Dlaczego na komisji Przyjazne Państwo prezentował Pan ustawę, nad którą pracuje Ministerstwo Gospodarki. Chodzi o ustawę o ograniczaniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców. Premier Pawlak miał podobno o to do Pana pretensje.

Tworzyłem tę ustawę w resorcie jeszcze jako wiceminister gospodarki. Pracowałem nad nią z zespołem ponad półtora roku. Czuje się więc jej ojcem. Na posiedzeniach Komisji padały propozycje, by podejmować inicjatywy, które już wcześniej zostały zrealizowane w ministerstwie. Dlatego przewodniczący Komisji poprosił mnie, abym zaprezentował ten projekt. Zgodziłem się. Wychodzę bowiem z oczywistego założenia, że nie powinno powielać się pracy już wykonanej i temu celowi poświęcona była prezentacja. Premier Pawlak nigdy w rozmowie ze mną nie miał żadnych o to pretensji i słusznie, gdyż ta inicjatywa służyła ministerstwu i rządowi, a nie odwrotnie.

Rozumiem, że jako ojciec projektu jest Pan z nim bardzo związany. Co pan teraz czuje, gdy kto inny prowadzi sprawę?

To wielka ustawa. Megaustwa. Miała być zwięczeniem moich wysiłków nad „Pakietem na rzecz przedsiębiorczości”. Pracę nad nią porównałbym do kilkuletnich przygotowań himalaistów, a następnie ich marszem mającym na celu zdobycie zimą Mont Everestu. Przeszli klika kilometrów pod górę, aż nagle, 100 metrów przed szczytem, dopadła ich śnieżyca i musieli zawrócić. To sytuacja trudna do zaakceptowania. Ja od lat zajmuję się deregulacją. Efektem tej pracy jest cały pakiet ustaw na czele z omawianym megaprojketem. Gdy pracę ukończyłem – było to we wrześniu u.br. – ze względu na polityczne intrygi i manipulacje opozycji, zmuszony zostałem do rezygnacji ze stanowiska. Mój Mont Everest został na wyciągniecie ręki przede mną, jak nieosiągalne marzenie.

Ktoś dokończy pracę nad ustawą w resorcie?

Mam nadzieję. Te przepisy są bowiem potrzebne polskim przedsiębiorcom, ale nie tylko, także wszystkim obywatelom.

Ale po Pana odejściu już wycofano kilka zmian z ustawy…

Nie chcę tego komentować.

Zwalczaniem bubli i biurokracji powinna zajmować się komisja przyjazne państwo, resort gospodarki, czy też kancelaria premiera? Może wystarczyłby jeden ośrodek?

Każdy z tych ośrodków zajmuje się czym innym i w innym zakresie. Ich istnienie i praca są więc uzasadnione pod warunkiem, że działania są skoordynowane. Nie powinny ścigać się ze sobą. Uważam, iż Ministerstwo Gospodarki oraz inne resorty powinny zajmować się zmianami systemowymi, kompleksowymi, a komisja sejmowa eliminacją pojedynczych absurdów prawnych. Sztuką jest wykorzystanie siły synergii działania wszystkich tych ośrodków i poprzez to przywracanie normalności w Polsce.

Ostatnio premier ogłosił, że chce powołać ministra przy swojej kancelarii odpowiedzialnego za walkę z biurokracją. Pawlaka to rozsierdziło.

Polski system prawnej konstrukcji Rady Ministrów i ustawa o działach w administracji utrudniają zajmowanie się jednemu resortowi całą sferą ograniczania biurokracji. Jest ona bowiem interdyscyplinarna. Prawo gospodarcze na przykład jest domeną nie tylko Ministra Gospodarki, ale i finansów, infrastruktury, skarbu państwa, ochrony środowiska, sprawiedliwości, czy pracy. Takie stanowisko więc mogłoby pomóc rozwiązać problem ciągłych sporów kompetencyjnych.

Zostałby pan takim ministrem, gdyby premier Panu zaproponował?

Byłem wiceministrem gospodarki i w tym resorcie jest moje miejsce. Oczywiście gdybym dostał inną propozycję, to bym ją bardzo poważnie rozważył.

Dlaczego tak ciężko idzie walko z biurokracją

Odsyłam do Cervantesa – wiatraków jest wiele, ale Don Kichot jeden.

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)