Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Nowy Przemysł

Redaktor admin on 19 Sierpień, 2009 dostępny w Wywiady. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

“LEPSZA SYTUACJA, NIŻ POWSZECHNE OCENY”

014_resize_2
Wywiad wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda dla magazynu Nowy Przemysł i portalu wnp.pl

Rozmawiali: Wojciech Kuśpik i Piotr Stefaniak
sierpień 2009

1. Polska ma złożoną, ale stabilną sytuację gospodarczą. Cały 2009 rok zamkniemy wzrostem gospodarczym na poziomie 0,5 proc., podobne tempo wzrostu przyjmuje wstępnie rząd na 2010 rok – mówi wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld.

Światowy kryzys dotarł do Polski, jego skutki odczuwa już wiele sektorów gospodarki. Zarazem napływają sprzeczne informacje na temat realnej sytuacji polskiej gospodarki. Jak Pan ją ocenia?

Adam Szejnfeld: Jednym z elementów walki z kryzysem, istotnym i niezbędnym nie tyle z punktu widzenia polityki, co gospodarki, jest podtrzymywanie optymizmu – przede wszystkim konsumentów. Nie chodzi o wmawianie społeczeństwu, że jest świetnie. Do kłopotów gospodarczych trzeba podchodzić bardzo odpowiedzialnie, ale bez skrajności i przesady. Nie wolno więc także twierdzić, że jest fatalnie, a będzie jeszcze gorzej.

2. Co przemawia za optymizmem?

Polska gospodarka od kilku już lat, szczególnie od czasu wejścia do UE, rozwija się w szybkim tempie. Choć obecnie zwolniliśmy, ale – jak wykazują dane Biura Statystycznego Komisji Europejskiej Eurostat – staliśmy się siódmą potęgą gospodarczą w UE pod względem poziomu PKB. Taki wynik osiągnęliśmy głównie dzięki eksportowi i popytowi wewnętrznemu. Jak poinformował niedawno GUS, sprzedaż detaliczna w czerwcu wzrosła o 2,2 proc. w porównaniu do maja br., ale aż o 0,9 proc. w porównaniu do czerwca 2008 roku.

3. Czyli nie mamy kryzysu, lecz wolniej się rozwijamy. Ale niektórzy nie wierzą nawet w to.

Wbrew czarnowidztwu wielu ekspertów krajowych, w tym przedstawicieli banków i innych instytucji finansowych, Polska nie wpadła w tym roku w recesję w granicach minus 1,5-2 proc. jak prognozowano. Podobne oceny, choć nieco korzystniejsze, ferowali eksperci zagraniczni. Analitycy Komisji Europejskiej oceniali nasz rozwój na minus 0,2 do minus 1,2 proc. Żadna z tych prognoz się nie sprawdziła. Spełniają się natomiast nasze, rządowe przewidywania. Kto ma więc rację?…

Wyniki podawane przez GUS pokazują, że polska gospodarka rozwija się dobrze i nie ma mowy o regresie. Choć nie znamy jeszcze danych o tempie PKB w drugim kwartale, to GUS ocenia, że wyniki będą zbliżone do tych z I kwartału. Skoro druga połowa roku jest zawsze lepsza dla każdej Gospodarki, możemy realnie już prognozować, że cały 2009 rok zamkniemy wzrostem gospodarczym na poziomie ok. 0,5 proc. Natomiast niezależni eksperci szacują, że jeżeli utrzyma się dotychczasowe tempo rozwoju, bieżący rok skończymy wzrostem PKB nawet w granicach 0,5-0,8 proc. Przypomnę, że dla celów nowelizowanego budżetu rząd przyjął bardziej ostrożną, skorygowaną prognozę wzrostu na pułapie tylko 0,2 proc. Na 2010 rok rząd zakłada tempo wzrostu PKB o 0,5 proc., podczas gdy ośrodki zewnętrzne szacują to nawet na 1-1,2 proc.

Tymczasem kraje leżące na wschód od nas notują kilkunastoprocentowe spadki PKB, a kraje leżące na zachód – jednocyfrowe, ale też znaczące. Wszędzie wiec szaleje recesja, tylko nie w Polsce. Okazuje się więc, że jako jeden z nielicznych krajów na świecie możemy przejść przez kryzys suchą nogą.

4. Zarazem jest u nas wiele sektorów i branż przeżywających równie głęboki kryzys, jak za granicą. Przemysł zbrojeniowy, metalowy, motoryzacyjny, czy transport notują dwucyfrowe spadki produkcji i przychodów. Trudno wykrzesać tam optymizm, a informacje, że jest „nieźle” – mogą być odbierane jako propaganda.

Przedstawiłem kilka liczb, charakteryzujących sytuację makroekonomiczną. Tych danych nie można kwestionować. Należy jednak pamiętać, że w wolnej gospodarce zawsze są branże, które sobie nie radzą nawet w okresie dobrej koniunktury. Cóż dopiero, gdy mamy dekoniunkturę światową i ponad 23-procentowy spadek polskiego eksportu w okresie pierwszych pięciu miesięcy tego roku. Musiały go odczuć wszystkie branże żyjące z eksportu, czyli mające co najmniej 30-proc. udział przychodów ze sprzedaży realizowanej za granicą. Tym więcej, w im większym stopniu „uzależnione” były od odbiorców zagranicznych. Jako przykład można podać hutnictwo, czy przemysł motoryzacyjny, w którym tradycyjnie eksport ma ponad 90-proc. udział w przychodach. Podobnie znaczne trudności przeżywa przemysł chemiczny, wydobywczy i koksowniczy.

Ale są też sektory, które w tym roku odnotowują wzrost produkcji i sprzedaży, cierpią jednak na brak mocy wytwórczych lub rąk do pracy. Mam na myśli m.in. przemysł spożywczy czy nawet szerzej ujmując przetwórstwo rolno-spożywcze, gdzie sporo firm ma na swoje wyroby większe zamówienia, niż w ubiegłym roku, także z zagranicy.

Nasza sytuacja gospodarcza jest z pewnością złożona, ale stabilna. Dlatego na takie informacje pozytywnie reagują przedsiębiorcy i niektóre rynki.

5. A jak one reagują?

Mamy najsilniejszego złotego od początku roku. WIG-20 osiągnął najwyższy poziom od sierpnia ubiegłego roku. Rynki dobrze oceniają sytuację gospodarczą Polski, a więc pośrednio także działania rządu, które uważają za stabilne i racjonalne.

6. Rządowi stawiane są zarzuty, że w zbyt małym stopniu wykorzystuje dostępne mu narzędzia i nie walczy z kryzysem. Świadczyć ma o tym korekta budżetu państwa i cięcia, które mogły nakręcać popyt.

Budżet nie jest instrumentem walki z kryzysem, ale musi odzwierciedlać aktualną i prognozowana sytuację. Musiał zostać skorygowany, ponieważ jego założenia przygotowaliśmy w okresie szczytu koniunktury. Tymczasem zmieniły się warunki gospodarcze i w tym roku znacznie zmalały wpływy z podatków.

Rząd bardzo długo, lecz świadomie zwlekał z przygotowaniem korekty budżetu. Czekaliśmy na „twarde” dane z wykonania budżetu za IV kwartał 2008 oraz I kwartał tego roku, a także urealnione prognozy wykonania budżetu za pierwsze półrocze. Chcieliśmy przygotować stabilny projekt, który nie będzie wymagał kolejnych zmian.

Sądzę, że przy okazji korekty budżetowej, ale także dyskusji nad wstępną wersją założeń budżetowych na 2010 rok, rząd odpowiedział na bardzo ważną kwestię, która przekłada się na tempo wzrostu gospodarczego. Chodziło o rozstrzygnięcie, jak rząd będzie chciał walczyć ze skutkami zmniejszonych wpływów do budżetu, w obliczu rozdętych wydatków „sztywnych”. Bardzo poręcznym i kuszącym narzędziem, ale zarazem bardzo groźnym, jest podniesienie podatków. Owszem, w krótkim okresie pozwala to na zwiększenie wpływów i załatanie dziury budżetowej, ale w dłuższej perspektywie czasowej wywołuje odwrotny skutek, co przekłada się na spowolnienie gospodarcze. Dlatego byłem i jestem zwolennikiem nawet radykalnych cięć wydatków, lecz nie podnoszenia podatków.

Z ostatnich wypowiedzi premiera Donalda Tuska wynika, że rząd nie przewiduje tworzenia realistycznego budżetu przez podnoszenie podatków. To jest bardzo dobra wiadomość dla gospodarki i przedsiębiorców, ba dla wszystkich podatników.

7. Poręcznym narzędziem do znalezienia środków mogą być wpływy z prywatyzacji spółek Skarbu Państwa. Minister Aleksander Grad przygotował aktualizację programu prywatyzacji, a w zasadzie jej przyspieszenia, lecz ostatnie wydarzenia wskazują, że rząd jakby wycofywał się z tego pomysłu.

Owszem, sprawa ta nie trafiła pod obrady rządu 28 lipca, ale tylko z tego powodu, że dzień wcześniej programem tym zajął się Komitet Rady Ministrów. Zdecydował on, że powoła zespół roboczy, który przeanalizuje propozycje MSP i następnie przedstawi swoją opinię Komitetowi, a ten Radzie Ministrów. Według mnie, program zostanie przyjęty najpóźniej w połowie sierpnia.

Byłem gorącym zwolennikiem szybszej prywatyzacji, którą zaprezentował na początku prac obecnego rządu minister Grad. Plan miał być realizowany przez cały okres sprawowania władzy. Wkrótce minie jego połowa i jeśli mają zostać osiągnięte założenia, to musi nastąpić istotne przyspieszenie. Jestem, także dziś, zwolennikiem szerokiej prywatyzacji obejmującej ponad 800 spółek, lecz nie dlatego, że do budżetu może wpłynąć ponad 30 mld złotych ze sprzedaży akcji i udziałów Skarbu Państwa, lecz z powodów merytorycznych.

8. Dlaczego?

Zdecydowana większość spółek przewidzianych do prywatyzacji potrzebuje bardzo dużych środków inwestycyjnych. Np. sektor energetyczny trzeba przeznaczyć 50-60 mld zł. On sam ich nie wygeneruje, a budżet nie dopłaci takiej kwoty, bo byłoby to niezgodne z zasadami wolnego rynku. Co więcej, są takie spółki z listy prywatyzacyjnej, które bez zasilenia zewnętrznego zbankrutują. Muszą więc zostać dokapitalizowane, albo poprzez upublicznienie, albo przejęcie przez inwestora branżowego. Nie powinno być w tym względzie dogmatycznego podejścia, lecz elastyczny wybór, w zależności od specyfiki branży, a nawet przedsiębiorstwa. W przypadku energetyki inwestorzy branżowi są efektywniejsi. Ich walorem i wartością dodaną jest kapitał, techniki i technologie, know-how, ale także nowy system zarządzania i korporacyjnego działania. Tego rozproszony kapitał, pozyskiwany w drodze emisji akcji, nie zapewnia.

9. Także spółka pracownicza, bowiem istnieje i taki pomysł na prywatyzację.

To raczej tylko potencjalny wariant. Inwestorzy muszą wyłożyć środki nie tylko na zakup akcji lub udziałów, ale także na inwestycje. Właśnie dlatego scenariusz przyspieszonej prywatyzacji może być pożądany również dla realizacji zadań budżetowych. Poprzez prywatyzację dostaniemy nie tylko „bierny”, lecz i „czynny” pieniądz na inwestycje. Jeżeli wiemy, że zwiększenie wpływów dzięki większym podatkom jest bardzo groźne w średnim okresie, a ograniczone są możliwości cięć wydatków, w tym prorozwojowych, to optymalnym instrumentem pozostaje zwiększanie wpływów z prywatyzacji.

10. Czy rozsądnie jest sprzedawać walory w okresie bessy, gdy popyt spada? A może jednak poczekać, aby uzyskać lepszą cenę za szereg aktywów.

Kryzys, to także szansa. Nie możemy odkładać prywatyzacji z powodów merytorycznych. Nie tylko budżet bowiem, ale i same spółki potrzebują dofinansowania. Daje je prywatyzacja.

11. Będą chętni?

Wbrew pozorom, na świecie istnieje „wolny” kapitał inwestycyjny, szczególnie w niektórych rejonach. Marazm gospodarczy na świecie i duży poziom niepewności powodują, że inwestorzy poszukują takich krajów i inwestycji, które niosą obniżony poziom ryzyka. A Polska coraz bardziej staje się jednym z najbardziej wiarygodnych krajów na świecie.

12. Jedną z grup, które sprzeciwiają się prywatyzacji w niektórych sektorach, są związki zawodowe. Już ogłaszają protesty i akcje strajkowe. Niejako w opozycji, w niektórych środowiskach mówi się, że trzeba zmienić ustawę o związkach zawodowych.

Załogi powinny zawsze zastanowić się, co jest dla nich najważniejsze. To będzie sprzyjać podejmowaniu optymalnych decyzji, i tych indywidualnych i tych zbiorowych. Tak rozumiana odpowiedzialność za swoje miejsce pracy byłaby najbardziej skuteczna wobec postawy liderów związkowych. Odnoszę czasami wrażenie, że działają oni w oderwaniu od rzeczywistych potrzeb pracowników, zarówno tych, którzy są i tych, którzy nie są członkami związków. Gdyby wszyscy pracownicy, a nie tylko ich reprezentanci, zapoznali się z analizami prywatyzacji i jej skutków, to bardziej oczywista dla nich byłaby odpowiedź, dlaczego liderzy związkowi są jej przeciwni.

13. W spółkach prywatnych zwykle maleje rola związków…

Ale one przecież nie znikają, nadal mogą istnieć. W firmach prywatnych związki mają jednak inny charakter, są bardziej twórcze niż destrukcyjne. To przedsiębiorstwo jest bowiem wspólnym dobrem wszystkich, a nie partykularny interes jednej ze stron. Natomiast w spółkach z udziałem Skarbu Państwa związkowcy niekiedy opacznie rozumieją współdecydowanie o losach firmy. Taka właśnie postawa przyczynia się do pogarszania sytuacji wielu zakładów. W końcu nikt nie powinien podcinać gałęzi, na której siedzi.

Natomiast nie jestem zwolennikiem radykalnych rozwiązań legislacyjnych. Dopóty, dopóki nie ma zagrożenia publicznego, należy wybierać rozmowy, dialog, edukację, zwiększanie świadomości pracowników. To jest potrzebne dla gospodarki.

14. Które z działań pakietu antykryzysowego zaczną działać w najbliższym czasie?

Jest kilka rozwiązań, które już funkcjonują lub ruszą w ciągu najbliższych tygodni. Wszystkie składają się na sumę instrumentów, które były przewidziane do realizacji rządowego „Planu stabilizacji i rozwoju”.

Do tych dużych zaliczamy np. program wspierania przedsiębiorców poprzez system poręczeń i gwarancji o wartości 25 mld zł. Rząd zrobił, co należało, a Bank Gospodarstwa Krajowego podpisując umowę z bankami komercyjnymi wdrożył program w życie. Chodzi pakiet poręczeń i gwarancji kredytów indywidualnych. Za miesiąc, półtora natomiast powinien ruszyć pakiet poręczeń portfelowych.

Inny program. Kilka dni temu pan prezydent podpisał tzw. ustawę antykryzysową, a więc m.in. pakiet dotyczący zmian w prawie pracy. Da to bardzo ważne narzędzia walki z kryzysem tym firmom, które muszą ograniczyć zakres produkcji, ale nie chcą pozbywać się załóg. Ludzie bowiem są największym kapitałem firm. Zatrudnienie wiec trzeba chronić.

Kolejnym instrumentem wsparcia finansowego, z budżetem o wartości 5 mld zł, jest przyjęty przez Radę Ministrów „Program wspierania przez Agencję Rozwoju Przemysłu inicjatyw pobudzających polską gospodarkę”. W ramach tej inicjatywy powołano Komitet Sterujący, któremu przewodniczę. W dniu 28 lipca spotkaliśmy się i przyjęliśmy zasady realizacji pierwszego programu – wspierania polskiego przemysłu zbrojeniowego kwotą 1,5 mld zł. W ramach tego będą stosowane trzy, spośród czterech instrumentów: pożyczki, gwarancje i poręczenia Skarbu Państwa oraz wykup obligacji przedsiębiorstw. Teraz czekamy na prezentację przez Ministra Obrony Narodowej planu jego zamówień oraz na konkretne projekty i wnioski, składane przez zakłady produkcyjne.

Trwają też prace nad ewentualnymi programami pomocy dla innych sektorów oraz wybranych regionów, które mają bardzo złą sytuację ekonomiczno-społeczną, szczególnie wysoki poziom bezrobocia oraz złą sytuację kluczowych firm lokalnych. Prawdopodobnie znajdzie się wśród nich przemysł chemiczny. Nie wykluczam także pomocy dla innych branż, np. motoryzacyjnej, koksowniczej oraz transportowej.

15. Czy w sprawach prywatyzacji cała koalicja ma takie zdanie, jak pan i liderzy PO? Wiadomo np., że wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak zaproponował wariant prywatyzacji pracowniczo-menadżerskiej, która nie daje dużego kapitału spółkom i jest ryzykowna.

W koalicji rządowej nie ma różnic zdań w sprawie prywatyzacji, w sensie: „tak” lub „nie”. Są natomiast głosy w dyskusji.

16. Ale zaczyna się wyłączać pewne przedsiębiorstwa, np. KGHM, niektóre spółki energetyczne, itp.

Wręcz przeciwnie. Pierwotny plan prywatyzacyjny przewidywał do sprzedaży ok. 750 spółek, obecnie jest ich już ponad 800.

17. Jednak pewne symptomy z sektora energetyki wskazują, że rząd zmienił zdanie pod wpływem koalicjanta. Także w sektorze górnictwa kamiennego działania są odległe od wcześniejszych deklaracji PO.

Nie podpisuję się pod tezą, że są branże i sektory, wobec których różnica poglądów – niekiedy w sposób oczywisty i naturalny występująca pomiędzy koalicjantami – miałaby zasadnicze znaczenie dla realizacji programów. Koalicja polega na tym, że są w niej różne partie, które zwykle się różnią w niektórych kwestiach. Te różnice są jednak na ogół twórcze, bowiem z dyskusji i ścierania się odmiennych poglądów wypracowujemy optymalne rozwiązania.

Najbardziej widoczna różnica poglądów dotyczy sprawy tzw. finansowania początkowego w górnictwie, za czym optował koalicjant PO. W rządowym programie restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego jednak nie pojawiły się już żadne różnice wśród koalicjantów. Rząd in gremio nie zgodził się jednak na wydatkowanie kilkuset milionów złotych na te inwestycje z budżetu uważając, że jeżeli inwestycje te są potrzebne, to i ekonomicznie uzasadnione, a zatem rynek sam pozytywnie zareaguje na takie potrzeby. Jeżeli spółki węglowe mają teraz kłopoty, to bardziej z powodu dekoniunktury.

Zasadniczych różnic wśród koalicjantów nie widzę także w sprawach dotyczących sektora elektroenergetycznego. Jeszcze dwa lata temu media podnosiły, że energetyka jądrowa będzie zarzewiem konfliktów, bo niektórzy działacze PSL byli jej przeciwni. Nieprawda. Działamy wspólnie. To w Ministerstwie Gospodarki jest powołany pełnomocnik rządu ds. tej energetyki, tu opracowywany jest program jej rozwoju, a tydzień temu kierownictwo przyjęło wstępny harmonogram dla energetyki jądrowej. Po jego dopracowaniu trafi on pod obrady Rady Ministrów, a gdy ona go przyjmie, nastąpi uszczegółowienie programu. Podobnych rozbieżności nie ma też w kluczowych sprawach dotyczących m.in. branży paliw płynnych i gazowniczej. Mamy zbliżone poglądy na sprawy dywersyfikacji oraz budowania bezpieczeństwa energetycznego.

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)