Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Vksjoker.pl

Redaktor admin on 19 Wrzesień, 2006 dostępny w Wywiady. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

wywiad z Adamem Szejnfeldem
wrzesień 2006

1. Zacznijmy od – ciągle nieco owianych tajemnicą – wydarzeń z maja tego roku. Joker spada z ekstraklasy, zapada decyzja o sprzedaży klubu, media spekulują, kto będzie kupcem i… 29 maja odbywa się konferencja na której zostaje ogłoszona decyzja o tym, że nie będzie ani sprzedaży ani fuzji, a klub zostaje w Pile. Czy może Pan uchylić rąbka tajemnicy o tym, jak doszło do tego, że Joker został w Pile i skąd taki – co tu wiele mówić – nagły zwrot akcji?

Przegrana i spadek naszej drużyny były dla wszystkich – i kibiców, i zawodników, i działaczy – bolesnym wstrząsem. Owszem, na początku sezonu nikt nie dawał Jokerowi zbyt dużo szans na pozostanie w ekstraklasie, ale mimo to, gdzieś w głębi duszy wierzyliśmy, mieliśmy nadzieję, że się nam uda. Nie udało się. Spadek spowodował nie tylko kłopoty z pozbieraniem się po przegranej, ale także problemy organizacyjno-finansowe. Z jednej strony wygenerował długi, które należało spłacić, a z drugiej strony wywołał myślenie u części zawodników o ewentualności odejścia z naszej drużyny do innych klubów. Na to wszystko nałożyła się, zgoła atrakcyjnie wyglądająca, oferta „kupna” naszego klubu (tak de facto naszego miejsca w I lidze B), albo fuzji, przez znany klub z Wybrzeża. Transakcja ta załatwiłaby wszystkie kłopoty Klubu – i te finansowe, i kadrowe, i organizacyjne. Nic dziwnego więc, że złożona propozycja początkowo została potraktowana poważnie. Mnie jednak takie rozwiązanie się nie podobało. Nie wyobrażałem sobie „końca” Jokera, przenosin do Gdańska, spadku do II ligi, rozczarowania kibiców i fanów naszego, pilskiego klubu. Nie wyobrażałem sobie pustej hali sportowej i wspominania o grze chłopaków z Jokera. Wstrzymałem więc toczące się rozmowy. Prezes Jerzy Jasiński i członkowie Zarządu Klubu mięli zresztą podobne zdanie. Zaproponowałem nowe rozwiązania, dzięki któremu Joker może obecnie zostać i grać dla pilskiej widowni. I to nie w drugiej, ale w pierwszej lidze. Mam nadzieję, że tak już zostanie, bo nikomu już w głowie sprzedaż, transfery, zamiany…. To, co mnie cieszy, to fantastyczne zachowanie większości zawodników. Chłopacy chcą walczyć, chcą pokazać, na co ich stać. Wydaje mi się, że teraz, po tych przejściach, jesteśmy silniejsi i jeszcze lepiej zgrani. Ufam, że drużyna pod wodzą nowego trenera da nam wiele radości ze sportowej rywalizacji. Przyszłość wydaje się korzystna.

2. Klub pozyskał dużego sponsora działającego w regionie – firmę Steico, drugi – Vectra – co prawda siedzibę ma w Gdyni, ale z regionem pilskim jest silnie związany poprzez swój oddział. Wiemy też, że rozmowy z kolejnymi mecenasami trwają. Pana pomysł – uczynienie z Jokera platformy promocyjnej dla firm z regionu – o ile w ubiegłym sezonie jego realizacja nie udała się do końca, o tyle w tym sezonie zdaje się urzeczywistniać…

Tak, klub i jego drużyna mógłby być świetną platformą promocyjną dla miejscowych firm. Zrozumieli to już mali i średni przedsiębiorcy wymiernie nam pomagając. Gorzej jest z tymi dużymi, z gigantami. Firmy tego typu bez problemów mogłyby wesprzeć a nawet utrzymać nasz klub i dać szansę na grę o najwyższe trofea. Niestety, najczęściej mają inną strategię promocji. Dobrą „jaskółką” są tu właśnie Steico z Czarnkowa i Vectra z Piły (pilski oddział firmy z Gdańska). To duże przedsiębiorstwa mające bardzo znaczny potencjał. Mam nadzieję, że nie będą żałowały swojej inwestycji, a inni menedżerowie wezmą z nich przykład.

3. Czy możemy zdradzić choćby elementy strategicznych planów klubu na najbliższy sezon?

Nasze cele i strategia zostaną zaprezentowane na konferencji prasowej poprzedzającej otwarcie sezonu 2006/2007. Dzisiaj chciałbym powiedzieć tylko, iż naszym celem krótkookresowym jest wypracowanie dobrej pozycji w ligowej stawce bieżącego sezonu. Następnie, po zgraniu drużyny oraz dalszym poprawieniu spraw organizacyjnych i finansowych, chcielibyśmy się wzmocnić kadrowo i ponownie zawalczyć o ekstraklasę! Tym razem już z chęcią gry w niej dłużej niż tylko przez jeden sezon. To trudne zadanie, ale zdecydowanie możliwe do zrealizowania.

4. W polskim – również pilskim, m.in. dzięki Jokerowi – sporcie możemy chyba mówić o zdecydowanej zmianie sposobu myślenia o sponsorach. Kiedyś byli to “dawcy pieniędzy”, “mecenasi” w najprostszym tego słowa rozumieniu. W tej chwili są to klienci, którzy kupują określone usługi promocyjne. Jak wielkie zmiany muszą jeszcze zajść w myśleniu działaczy sportowych, aby przedsiębiorcy widzieli w sporcie skuteczne narzędzie promocji i nie drżeli na dźwięk słowa “sponsoring”? Czy Joker może być w tej sferze wzorcowym przykładem?

Sponsoring sportu – sponsoring biznesowy, a nie mecenat – nie jest łatwym zadaniem. Nie wszyscy ludzie od PR i marketingu w firmach się na tym znają. Ponadto sponsoring drużyn sportowych wiąże się z ryzykiem. Drużyny przecież nie tylko wygrywają, ale i też przegrywają. Trzeba umieć zwycięstwa klubu przekuwać w promocję firmy, produktu, czy usługi i chronić markę przedsiębiorstwa, gdy klub przegrywa. Ta wieczna huśtawka i niepewność połączona z brakiem umiejętności poruszania się w tym powodują, że najczęściej decyzja o wsparciu jest negatywna. Wiele jednak firm pokazało już, także na naszym „podwórku” (np. Śnieżka, Amica), że sport może być świetną trampoliną marketingową. Ja rozmawiając z przedsiębiorcami namawiam ich do sponsorowania biznesowego sportu, nie tylko siatkówki i Jokera. Bez przedsiębiorców i sportowego biznesu nie będzie bowiem wyników polskich drużyn nie tylko na mistrzostwa świata, Europy, na olimpiadach, ale także w krajowych rozgrywkach.

5. W Pile i w dawnym województwie pilskim jest wiele niezłych klubów sportowych specjalizujących się w innych niż siatkówka dyscyplinach. Dlaczego wybrał pan akurat Jokera na swojego “podopiecznego”?

W młodości uprawiałem biegi i trenowałem strzelectwo, ale z gier zespołowych najbardziej lubiłem siatkówkę. To jest dyscyplina, która jednoczy kilkanaście osób w rozgrywkach sportowych, ale równie dobrze nadaje się (chyba najlepiej) także i do zabawy sportowej, zabawy towarzyskiej. Wystarczy pojechać latem nad jezioro, albo na nadmorska plażę. W co tam się gra? No, przecież nie w piłkę ręczną, nożną, czy kosza. Gra się w siatkówkę. Ta gra, łącząca w sobie emocje sportowe, ale i małą ilość kontuzji (w porównaniu np. do piłki nożnej) świetnie nadaje się do uprawiania zespołowego sportu także przez ludzi, którzy już nie mają dwudziestu lat. Sam swojego czasu grywałem ze znajomymi dwa razy w tygodniu, we wtorki i czwartki, w siatkówkę. Niestety, obecny mój tryb życia, praca od rana do nocy, rozjazdy po całej Wielkopolsce i po Polsce uniemożliwiają mi stałą grę. Szkoda. Chciałbym jednak dodać jeszcze jedno. Siatkówka staje się kluczową dyscyplina w Pile. I dziewczyny i chłopcy chcą grać w siatkę. W żaden sposób nie możemy w klubie spełnić zainteresowania i zapotrzebowania, jakie występuje w tej materii. Dziesiątki chłopców, świetnych młodych ludzi, zgłasza się do nas z chęcią gry. To jest wspaniałe i to też trzyma mnie przy sitkówce w Pile.

6. Spotkał się pan już z całym zespołem. Jak ocenia pan zupełnie nowy skład Jokera?

Świetni chłopcy. Ambitni. Trener z doświadczeniem i autorytetem. Jest dobrze.

7. Czy wśród posłów znalazł pan innych siatkarskich zapaleńców? Czy zdarza się wam zebrać dwie drużyny i stanąć naprzeciwko siebie? Jeżeli tak, to czy składy drużyn ustalacie na podstawie barw partyjnych lub koalicyjnych czy też według innych zasad?

Niestety, posłowie raczej wolą piłkę nożną. Są drużyny, są treningi, są rozgrywki… Ale grywają również i w siatkówkę. Sam kiedyś zorganizowałem mecz w Pile – politycy i samorządowcy kontra urzędnicy skarbowi. Była dobra zabaw – politycy wygrali!

8. Polityka to dość stresujące zajęcie. Sport pomaga w rozładowaniu emocji? Jak wygląda w tej chwili sport w życiu Adama Szejnfelda?

Jak już mówiłem wcześniej, mam bardzo mało czasu na sport. Niestety. Mój dzień zaczyna się przeciętnie ok. 8 rano, a kończy się zawsze po północy. Śmieję się, że stałym elementem mojej gimnastyki jest poranne szczotkowanie zębów. Reszta jest tylko od przypadku do przypadku. Ale zdarza mi się jeszcze bieganie, a niekiedy i gra w siatkówkę. Wolę to jednak robić bez widowni. Zrobiłem jeden wyjątek. Swojego czasu zagrałem w meczu VIP-ów w siatkówkę plażową we Wrześni. W trakcie gry sam już nie wiedziałem, czego pragnę bardziej – tego, by ludzie zeszli z widowni, czy tego, by mecz już się skończył.

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)