Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Déjà vu…

Redaktor admin on 2 Listopad, 2018 dostępny w Felietony. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Mój ojciec przeszedł gehennę w PRL, tak jak i cała nasza rodzina. Teraz kiedy porównuje działania PiS i ówczesnej komunistycznej władzy, ma łzy w oczach. Mówi: w tamtych czasach na początku też wszyscy się cieszyli. Jak teraz. Ludzie dostawali mieszkania, ziemię… Potem odbierali nam wszystko, powoli, żeby nikt się nie zorientował. Jak ktoś uświadomił sobie swój błąd i protestował, to ślad po nim ginął… Teraz też tak będzie. Mój ojciec mówi, że jak wygra PiS, to trzeba wyjechać z kraju! Zanim wyprowadzą Polskę z Unii. Zanim zabiorą paszporty. On jest chory, więc zostanie. Łzy same napływają mu do oczu…To nie moja opowieść, a taksówkarza, z którym ostatnio jechałem.

Niestety, ojciec taksówkarza nie jest jedynym, który uważa, że podobieństwa między latami 40-tymi i 50-tymi a zalążkami tego co się dzieje teraz jest niezaprzeczalne. Po drugiej wojnie światowej, ludzie byli biedni, wykończeni i chcieli powrotu do normalności. Uwierzyli więc obietnicom i rozdawnictwu. Niczym Robin Hood, państwo zabierało bogatym i dawało biednym. Teraz sytuacja jest podobna. Wtedy władza rozdawała nie swoje majątki, a teraz władza rozdaje nie swoje środki pieniężne.

Każde rozdawnictwo kiedyś się jednak kończy, bo w pewnym momencie nie ma już czego rozdawać. I tak samo jak wtedy, ktoś będzie musiał ponieść tego konsekwencje. Główny poszkodowany będzie jeden – Społeczeństwo! Stracimy my wszyscy, bowiem ktoś to zadłużenie kiedyś będzie musiał spłacić. Politykę jaką uprawia obecna władza można przyrównać do udzielania kredytu z gwarancją. Rząd rozdaje nie swoje pieniądze, a gwarantem zapewniającym ich przyszłą spłatę są beneficjenci, czyli my sami!

Cechą charakterystyczną koniunktury gospodarczej jest jej zmienność. Póki jesteśmy w hossie teoretycznie nie musimy się niczym przejmować. Ale kiedyś nadejdzie czas bessy i jeżeli ten rząd nadal będzie u władzy, w ten sam sposób rozdając pieniądze na prawo i lewo, to źródełko z pieniędzmi wyschnie szybciej niż nam się wydaje. A najprostszym sposobem zapełnienia pustej skarbonki będzie znaczne podniesienie podatków i przerzucenie obciążeń na obywateli oraz inwestorów. Ci sprytni przed tym uciekną, bo po prostu wyprowadzą się z Polski, a reszta zostanie i będzie z własnej kieszeni płacić za krótkowzroczność rządzących, których niestety obecnie wielu popiera.

Dlaczego tak się dzieje, skoro przykładów, jak zgubne są takie działania mamy w świecie mnóstwo? Wystarczy przytoczyć sytuację Grecji, która znalazła się w najgorszym kryzysie gospodarczym od czasów II wojny światowej. Jedną z jego przyczyn był rozbudowany system socjalny oraz ogromne wydatki na wynagrodzenia w sektorze publicznym. Rozdęty do karykaturalnych rozmiarów sektor publiczny w 2004 roku zatrudniał 300 tysięcy osób, a dziś jest już okrągły milion ludzi mających prawo do 14 pensji w roku. Nie lepiej jest z emeryturami. Jeszcze w roku 2015 co czwarty emeryt miał w Grecji mniej niż 55 lat. W latach 1991-2009 wydatki państwa na emerytury rosły średnio co roku o 8,3 proc. W efekcie w 2010 roku Grecja wydawała na emerytury ponad 18 proc. PKB – najwięcej w całej Unii Europejskiej.

Jeszcze bardziej tragiczna sytuacja wywołana brzemiennymi w skutkach działaniami rządu, jest w Wenezueli. Dawniej jeden z najbogatszych krajów na kontynencie, posiadający ogromne złoża ropy naftowej, pogrążył się w chaosie, który doprowadził do rozbicia i spatologizowania społeczeństwa. Wenezuelska gospodarka stacza się na dno. Szacuje się, że w tym roku inflacja może wynieść aż 1 mln proc.! Towarzyszy temu gigantyczny wzrost cen (41 383 proc. w ciągu ostatnich 12 miesięcy). Blisko 90 proc. obywateli żyje w biedzie i głoduje. Wenezuelę opuściło już 2 mln ludzi a ci, którzy pozostali, też myślą o emigracji.

Niebezpieczną ścieżką podążają ostatnio także Włochy. Obecny populistyczny, włoski rząd zamierza podnieść deficyt budżetowy z 1,8 proc. PKB w 2018 r. do 2,4 proc. w przyszłym. Grozi im zatem objęcie unijną procedurą nadmiernego deficytu ze względu na ogromny dług publiczny, wynoszący już ponad 130 proc. PKB. Jego poziom jest drugi co do wielkości w strefie euro i jeden z największych na świecie. W ubiegłym roku odpowiadał obciążeniu 37 tys. euro na mieszkańca Włoch, a sama wysokość odsetek wynosiła 1 tys. euro na osobę. W zeszłym roku Włochy wydały mniej więcej tyle samo na obsługę długu, co… na edukację. Niestety, nikt teraz nie myśli o tym, że wpływ złej polityki budżetowej może mieć katastrofalne skutki dla obywateli. Ale co będzie w przyszłości?!…

Krótkowzroczność potrafi być zabójcza. Ludzie chcą dostać tu i teraz. Nie myślą o tym, że kiedyś będzie trzeba spłacać zaciągane przez państwo długi całymi latami, ba, nawet dekadami. Uczmy się więc na cudzych błędach, skoro zapominamy o swoich (czasy Gierka) i odrzućmy w następnych wyborach populistów – dla dobra własnego, ale także dla dobra naszych dzieci i wnuków.

Adam Szejnfeld

Poseł do Parlamentu Europejskiego

www.szejnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

www.facebook.com/PoselSzejnfeld/

www.twitter.com/szejnfeld

www.instagram.com/szejnfeld/

#Rozdawnictwo #Budżet #Gospodarka #PolitykaSpołeczna #DługPubliczny #PiS #DeficytBudżetowy #Populizm #UE #UniaEuropejska #Polska #PO #PlatformaObywatelska #AdamSzejnfeld

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)