Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Nie jabłka lecz mikroprocesory

Redaktor admin on 30 Styczeń, 2013 dostępny w Wywiady. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Miesięcznik Gospodarczy „Nowy Przemysł”

Katarzyna Walterska rozmawia z posłem Adamem Szejnfeldem

 

Polski model osiągania sukcesu

 

 

  1. Czy Polsce potrzebny jest “patriotyzm gospodarczy”?

 

Przede wszystkim należałoby wyjaśnić, kto i co rozumie pod tym pojęciem, bowiem patriotyzm, jako taki nie jest pojęciem ekonomicznym. W zasadzie taki zwrot z gospodarką, zwłaszcza wolnorynkową, niewiele ma wspólnego. Określenie takie bowiem kojarzy się nam  raczej ze związkiem obywatela i ojczyzny, a więc z postawą szacunku, miłości i poszanowania dla swojego kraju, więzi z narodem, jego tradycją i językiem. Zawsze, ale szczególnie w Polsce, patriotyzm łączy się także z gotowością do obrony, poświecenia, że złożeniem ofiary z siebie włącznie. Czy więc można tę postawę zastosować w gospodarce? Czy to miałoby oznaczać, iż na przykład Polacy mieliby się „poświęcać” i kupować gorsze produkty, jeśli byłyby polskie, zamiast lepszych, nawet wtedy gdyby były zagraniczne? Czy to miałoby oznaczać, iż powinniśmy bronić ziemi, czy innych zasobów – rozumianych w sensie ekonomicznym – przed zainteresowaniem kapitału, jeśli byłby zagraniczny? Czy powinniśmy chwycić za broń, gdyby nie polska firma chciała przejąć nasze krajowe przedsiębiorstwo?…

 

  1. Czy więc powinniśmy w ogólne zajmować się tym tematem?

 

Przede wszystkim należałoby wyjaśnić, jakie cele chcemy osiągnąć i co chronić, a przede wszystkim zdefiniować określone pojęcia. W naszym kraju „patriotyzm gospodarczy” kojarzony jest na przykład z kupowaniem produktów polskich firm. Ale co przesądza w dzisiejszych czasach o tym, czy dane przedsiębiorstwo jest polskie, czy nie? Jak rozróżniać produkty polskie od zagranicznych? Czy dana firma ma mieć np. historycznie „polskie korzenie”, albo polski menedżment, czy też kapitał? A jeżeli tak to co, jeśli takie przedsiębiorstwo produkuje swoje towary także, albo nawet wyłącznie za granicą i dopiero później sprzedaje je u nas? Może więc firma ma mieć swoją produkcję zlokalizowaną w Polsce, a przynajmniej tu mieścić się ma jej siedziba? Tak, ale wiele takich firm ma zagraniczne brzmiącą nazwę, zagraniczną historię i posiada obcy kapitał. Czy to więc wystarczy, by uznawać taki podmiot za rodzimy? Wydaje mi się, iż w dzisiejszych czasach rozstrzygającym, choć nie jedynym, kryterium, jest miejsce płacenia podatków.

 

2. Jakie działania związane z tym – różnie rozumianym – terminem mogą więc być dla naszej gospodarki korzystne?

 

Według mnie patriotyzm należy wiązać jednak z państwem. Tradycyjna forma rozumienia tego pojęcia wtedy nie będzie musiała kłócić się ze stosowaniem tej szczytnej idei również i w gospodarce. W ramach patriotyzmu należy więc walczyć ze szkodliwymi stereotypami, jakie niekiedy jeszcze funkcjonują za granicą w postrzeganiu Polski i Polaków. Celem powinno być przede wszystkim promowanie naszego kraju i budowanie dobrego wizerunku Polski w Europie i na świecie. Prezentowanie naszego kraju, jako nowoczesnego miejsca do realizacji ambitnych celów. Takie działania dadzą więcej pożytku, niż nawoływanie „do kupowania polskich jabłek”. Biznes bowiem sam się obroni i z powodzeniem sprzeda swoje towary oraz usługi. Kraj ich pochodzenia musi się jednak dobrze kojarzyć. To jest właściwe zadanie dla patriotów gospodarczych.

 

3. Tylko tyle?

 

Jestem przekonany, że w ostatnich latach skutecznie realizowane są zadania związane z poprawą wizerunku Polaków i promocją Polski za granicą. Widzimy tego efekty m.in. w postaci wzrastającego eksportu, czy równie bardzo dobrego poziomu bezpośrednich inwestycji zagranicznych, jakie przyciągamy do naszego kraju, i to mimo trwającego od 2008 roku kryzysu w Europie i na świecie. Ciągle jednak w mojej ocenie zbyt małą wagę przykłada się u nas do problemu promocji. Nie posiadamy w tym zakresie nowoczesnego systemu, a ten, który funkcjonuje jest archaiczny i zatomizowany. Skromne też instrumenty oraz wątłe środki przeznaczamy na wsparcie polskich firm za granicą, nie tylko w zakresie ich wymiany handlowej, ale przede wszystkim w aktywności inwestycyjnej. Akwizycja, wychodzenie na zewnątrz, budowanie siły regionalnej i globalnej, internacjonalizacja naszych przedsiębiorstw w gospodarce globalnej jest natomiast wymogiem czasu, a zarazem szansą okresu kryzysu. Patriotyzm gospodarczy powinien więc przejawiać się także i w tej dziedzinie, żeby nie powiedzieć, że przede wszystkim. Na kogo bowiem ma liczyć polska firma w Azji, Ameryce Łacińskiej, czy w Afryce, jeśli nie na swój kraj i jego przedstawicielstwo?

 

4. Jak oddzielić patriotyzm od gospodarczego nacjonalizmu czy praktyk protekcjonistycznych?

 

Trudna sprawa. Często zwolennicy „patriotyzmu gospodarczego”, pokazując zagraniczne wzorce, używają tego nieostrego pojęcia de facto do propagowania poglądów zbliżonych do praktyk nacjonalistycznych a przynajmniej protekcjonistycznych. Nie rozumieją specyfiki zachowań wolnorynkowych krajów spoza Unii Europejskiej o innej tradycji i historii, np. USA, czy też krajów mających zupełnie inny ustrój polityczny i gospodarczy, jak np. Chiny. Natomiast nie da się tych standardów gospodarczych i społecznych przenieść na polski grunt. Ba, nawet zachowania obserwowane w krajach europejskich, jak na przykład RFN, Francja, czy Włochy trudno bezrefleksyjnie przenosić do Polski. Wszak nie posiadamy tak wielowiekowo budowanej mentalności społecznej z jednej strony oraz historycznie ugruntowanych firm i produktów z drugiej strony, by mogły zawsze i wszędzie konkurować z innymi. My w Polsce musimy wypracować więc własny model sukcesu i konsekwentnie go wdrażać, zamiast bawić się w anachroniczne rozwiązania rodem z dziewiętnastego wieku. Dzisiaj bowiem liczy się wysoka jakość i duża ilość sprzedanych towarów oraz miejsce wpływu podatków będących efektem tych gospodarczych procesów. W przenośny więc można by rzec, iż liczą się nie tony sprzedanych jabłek a kilogramy wyeksportowanych mikroprocesorów. Nie jest ważne, kto je wyprodukuje i komu je sprzeda, lecz gdzie zapłaci od tego podatek. Państwo za to powinno przedsiębiorcę szanować, bronić, chronić i pomagać się rozwijać.

2 Komentarzy do “Nie jabłka lecz mikroprocesory”

  1. lech lubanski mówi:

    Jest przyjemnoscia tego pana sluchac.Duza klasa i wiedza.

  2. Tadeusz Chlabicz mówi:

    ja jednak bym chciał żeby produkty miały oznaczenia prawdziwe co podkreslam w jakim kraju są wyprodukowane. nie chce byc “oszukiwany” np przez Chinczyków któzy nie dość ze bezkarnie podrabiają produkty wielu firm (nie mówię o licencjach) to dodatkowo zaczeły stosowac oznakowania miejsca produkcji wprowadzające w błąd. a na marginesie moze warto się generalnie zając oznakowaniami produktów, kto co i z czego…

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)