Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Jak głupi do sera!

Redaktor admin on 31 Styczeń, 2017 dostępny w Blog. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

- Wie pan, ten mój sąsiad to taki fałszywy jakiś jest…

- Tak…, a dlaczego?

- Zawsze się uśmiecha. To przecież nienormalne!

Ta podsłuchana rozmowa uświadomiła mi, dlaczego kiedyś jeden z turystycznych przewodników przestrzegał, aby podróżując po Polsce nie uśmiechać się do ludzi na ulicy. Autorzy przewodnika argumentowali, że Polacy odbierają uśmiech ze strony nieznanej sobie osoby, nie jako przejaw ludzkiej życzliwości, ale jako coś podejrzanego, nienormalnego. To wręcz sygnał ostrzegawczy: uśmiechająca się osoba może być nieuczciwa, może mieć coś złego na myśli. Hym… Może coś w tym jest. Jeszcze większą bowiem konsternację wywołuje u nas rzucenie z uśmiechem niespodziewanie do zupełnie obcego człowieka: „dzień dobry” lub „miłego dnia”. Reakcją zawsze jest zdumienie. Najczęściej nie usłyszymy w takiej sytuacji odpowiedzi albo będzie ona jedynie burknięciem. Przez myśl wielu przejdzie także: A kto to? A o co mu chodzi?! A co tak się śmieje, jak głupi do sera?!

Mimo, iż od ponad dwóch lat żyję między Belgią, Francją, a Polską, nie przestaje mnie zaskakiwać dzieląca nas mentalna przepaść. W Europie Zachodniej bycie miłym dla nieznajomych, to standard, to cywilizacyjna i mentalna norma. Wszędzie się spotkamy z przywitaniem albo pożegnaniem i życzeniami miłego dnia. W restauracji natomiast, czy w barze, gdy chwilkę pobędziemy sami, niemalże zawsze ktoś nas zagadnie, zapyta o coś, a niekiedy i dosiadzie się, żeby porozmawiać. Ba, w windzie, autobusie, czy na ulicy albo w parku na ławce, szybciej przeprosi nas osoba, którą z własnej winy przez przypadek potracimy, dotkniemy, albo popchniemy, niż sami pomyślimy, jak się w tej niezręcznej sytuacji zachować! I co ważne, ta osoba zawsze będzie miała na ustach i w oczach szczery uśmiech! Jeśli wejdziemy natomiast na ulicę, nawet na czerwonym światle, to nadjeżdżający samochód się zatrzyma, a jego kierowca nie będzie robił miny mordercy i rozwalał własnej głowy waląc się w czoło rzucając w naszą stronę wyzwiskami. Hym… w tym kontekście przychodzi myśl: Czy bycie dla drugiego człowieka miłym w Polsce, to taki wielki wysiłek? Czy bycie życzliwym, to taki wielki uszczerbek? Czy uśmiechanie się jest tak bardzo trudne?…

Na pocieszenie można zauważyć, że brak otwartości w kontaktach z nieznajomymi, to nie tylko cecha Polaków. Dotyczy ona w zasadzie chyba mentalności całej słowiańskiej nacji. Nie ulega też wątpliwości, że wschodnia część naszego kontynentu jest bardziej oszczędna w wyrażaniu emocji, niż mieszkańcy zachodniej czy południowej Europy. Mimo to, przyznać trzeba, że chodząc na przykład ulicami Pragi czy Wilna, nie czuje się takiego chłodu, obojętności, czy wręcz wrogości, jak w… Polsce.

Czy niechęć do okazywania sobie życzliwości przez mieszkańców naszej części kontynentu wiąże się z przekonaniem, że uśmiechanie się do obcych ludzi mogłoby zostać odebrane jako kpina, przejaw głupoty, albo próba ukrywania złych zamiarów? Nie wiem. Wiem natomiast, że w naszej kulturze zachodnie powitania i uśmiechy objawiają się często, jako wyraz fałszywości. Po co bowiem pytać „How are you?” czy „Comment ça va?”, skoro i tak nikogo nie interesuje odpowiedź. Może dlatego funkcjonuje opinia, że życzliwość obcokrajowców jest sztuczna i nieszczera. A może wynika to jednak z tego, że jesteśmy bardziej pragmatyczni, chodzimy twardo po ziemi, i nie bawimy się na co dzień w sztuczne konwenanse? No, ale jeśli tak, to po co się innych pytamy „jak leci”, mówimy „dzień dobry”, „do widzenia”, „dobrej nocy”, a jak ktoś kichnie, to mówimy „na zdrowie!”?… To przecież są też w zasadzie tylko zachowania konwencjonalne.

Oschłość Polaków przejawia się nie tylko brakiem uśmiechu czy miłych, ale niewiążących zachowań. Za takim postępowaniem idzie cała sfera relacji międzyludzkich, a nasza mentalność przekłada się na wszystkie aspekty życia – i tego prywatnego, i tego publicznego.

Każdy Kowalski chciałby być dobrze potraktowany na przykład przez urzędnika, do którego przychodzi z jakąś sprawą. Chciałby, aby ten sumiennie i szybko załatwił jego problem, a przy tym, żeby był miły i życzliwy. Ale co nasz Kowalski zaoferuje w zamian? Na ogół nic, bo sam często wobec innych także nie jest życzliwi ani sympatyczny…

Jeżeli chcemy więc, żeby nas dobrze traktowano, to wobec innych sami też zachowujmy się elegancko i życzliwie. Przede wszystkim jednak – uśmiechajmy się. Uśmiechajmy się do siebie!

Adam Szejnfeld

Poseł do Parlamentu Europejskiego

www.szejnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

www.facebook.com/PoselSzejnfeld/

www.twitter.com/szejnfeld

www.instagram.com/szejnfeld/

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)