Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Belka z głowy, Kołodko do rzeki.

Redaktor admin on 30 Październik, 2003 dostępny w Felietony, Felietony Archiwum. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

No i stało się. Jest połowa 2002 roku. Zaczynają się prace na przyszłorocznym budżetem. Najpierw muszą być założenia, potem projekt, a następnie… budżet. Jaki Będzie?, czy w ogóle będzie?!…
Wielka koalicja Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Unii Pracy, a także ich „kilkudziesięcioletniego” sojusznika, Polskiego Stronnictwa Ludowego, ma wreszcie ogromną okazję aby się wykazać. Ten budżet będzie ich. Od samego początku do samego końca. Nie tylko będą go realizować, ale przede wszystkim sami komponować. A wszyscy wiedzą, iż możliwości sprawcze tej ekipy są przeogromne. Jak tylko zechcą to nawet gruszki na wierzbie zaczną rosnąć – to słowa obecnego premiera na przedwyborczych spotkaniach w 2001 roku.
Ale cóż, jak na razie żadne dorodne gruszki nie spadają panu premierowi pod nogi…, za to nam na głowy nie słodkie gruszki, ale wciąż nowe, gorzkie kłopoty walą się lawiną. A to stocznie, a to huty, a to samochody, a to odzież używana, a to zboże z wagonów, a to to, a to tamto… Do tego jeszcze pana premiera ostatnio prawie by przygniotła dorodna belka… A raczej Belka – wicepremier i minister finansów, który podał się do dymisji. Żarty się skończyły! I to nie wszystkich kłopotów dosyć. Jak to z prawem serii bywa, spadająca belka, przepraszam Belka, pociągnęła, przepraszam pociągnął za sobą jeszcze panią Piwnik oraz pana Celińskiego, a i jeszcze Piechota, co na pieszo, a nie piechotą chadza (oczywiście, jeśli nie jedzie Lancią), wspominał coś ostatnio w telewizorze, że zdrowia mu zaczyna brakować, więc się Belce nie dziwi…
Tak. Oczekiwania Polaków związane z tym rządem były ogromne. Większość z nas uważała, niezależnie od swoich poglądów politycznych, że Miller ze swoją żelazną konsekwencją definitywnie skończy z chaosem, który towarzyszył mniejszościowemu rządowi premiera Jerzego Buzka. Do tego za obecnym premierem stać miała cała ekipa kompetentnych fachowców, którzy w swoich teczkach mieli gotowe rozwiązania ratujące nasz kraj przed katastrofą. Dało się usłyszeć: tylko dajcie nam tę władzę, a zaraz uzdrowimy to, co zostało zepsute! I ludzie w to uwierzyli, władzę dali, a teraz Naród się żali!…
Ku powszechnemu zdumieniu daje się coraz bardziej odczuć, że te całe zastępy fachowców kończyły się na jednym, jedynym ministrze finansów Belce. On jeden miał jakąkolwiek wizję pracy. Reszta gdzieś zagubiła te swoje cudowne programy. Zapewne zawieruszyły się w ich przepastnych teczkach pełnych innych programów… Ale w nowym rządzie uznano, że nic się nie stało. Wystarczy mówić, że wszystkiemu winne są poprzednie rządy i nic się nie da zrobić. I tak przez osiem miesięcy… Osiem miesięcy poświęcono nie na pracę, tylko na udowadnianie, jak źle pracowali poprzednicy! Doszło do tego, że nawet szeregowi członkowie SLD, na partyjnych spotkaniach mówią: zabierzcie się wreszcie do pracy! Osiem miesięcy zmarnowano na nikomu niepotrzebny konflikt z Narodowym Bankiem Polskim oraz Radą Polityki Pieniężnej! Bo faktycznie, ile można zwalać wszystko na tych, co już dawno nie rządzą. Konflikt ten eskalowano, mimo że właśnie wicepremier Belka robił wszystko aby go załagodzić. Ba, nawet sam prezydent, na osobistą prośbę premiera, zaangażował się w jego rozwiązanie. I gdy prezydent ogłosił, że udało się znaleźć porozumienie i wszyscy odetchnęli z ulgą, premier następnego dnia wszystko zburzył. Aż wreszcie nadszedł czas prawdy. Minister finansów położył na szalę cały swój autorytet mówiąc, że jeśli deficyt budżetowy się nie zmniejszy, to na pewno się nie powiększy. Ale co tam ten Belka będzie opowiadał, ważne są notowania, bo następne wybory już wkrótce, tuż, tuż. A te trzeba wygrać! – najlepiej lekarstwem za złotówkę! A budżet i deficyt? Co za różnica czy jest 40 czy 45 miliardów…? Wszak to przecież podatnik zapłaci! To podatnik przyciśnie pasa, by państwu oddać ostatni grosz, a Rząd? Rząd się wyżywi! Wiemy to, pamiętamy przecie!
To musiało pęknąć i nie dlatego, że tak krzyczał Pęk. Pierwszy pękł wicepremier, minister finansów Marek Belka. Następnym był nasz złoty – premier się zapewne bardzo cieszy, ale za złotym spadła wartość naszych papierów skarbowych – a tu premierowi nie jest już do śmiechu. Do tego docierają do nas informacje o wielkim niepokoju zagranicznych inwestorów w Polsce. O tych, co chcieli u nas zainwestować na razie zapomnijmy… Wszystko dlatego, że rząd opuściła osoba, która była jedynym jego jasnym punktem oraz gwarantem stabilności finansowej. Co teraz? Ano zobaczymy, bo znowu mamy do czynienia z próbą wchodzenia do tej samej rzeki. Belkę zastąpił Kołodko.

Adam St. Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)