Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Globalizacja dobrobytu

Redaktor admin on 10 Sierpień, 2015 dostępny w Felietony. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

Specjalne środki bezpieczeństwa. Posiłki sprowadzane z całego kraju. Tysiące funkcjonariuszy strzegących porządku publicznego. Każdemu spotkaniu grupy najbogatszych państw świata towarzyszą nadzwyczajne działania mające tylko jeden cel – wyeliminować ryzyka gwałtownych manifestacji i rozruchów. Często odbywają się one z użyciem kamieni, petard, płyt chodnikowych, czy koktajlów Mołotowa. Bo każde kolejne spotkanie na szczycie takie, jak choćby G7, G20, czy coroczny zjazd polityków i ekonomistów w szwajcarskim Davos, stanowią doskonałą okazję, aby dać upust nienawiści wobec ponoć największego przekleństwa współczesnego świata… Globalizacji. Hym… Chciałbym więc zapytać wprost: Co jest takiego złego w globalizacji?! A, jeśli nie globalizacja, to… co?!

Co kryje się tak naprawdę pod antyglobalistycznymi hasłami, które w czasie demonstracji wykrzykują pacyfiści, szowiniści, nacjonaliści, anarchiści, lewacy, zieloni?… Czego się obawiają? Czego się domagają? Utopijnej samowystarczalności i niezależności od świata zewnętrznego? A może dla nich wzór państwa i społeczeństwa stanowi Korea Północna, która i owszem, nie poddała się globalizacji? To samotna wyspa na oceanie globalizującego się świata, gdzie ludzie są pozostawieni nawet nie sami sobie i swojemu strasznemu losowi? Są robotami wykonującymi polecenia i oczekiwania władzy. Czy właśnie ta groteskowa karykatura „republiki”, w którym każdy poddawany jest upodleniu i ubezwłasnowolnieniu, powinna stać się modelem świata, w którym nie ma bliskich powiązań społeczeństw, gospodarek i państw o zasięgu globalnym?

Jeszcze kilka miesięcy temu obok Korei Północnej można by wymienić przykład Kuby. Kolejne państwo żyjące we „wspaniałej” izolacji od wszystkich… Niegdyś piękna i bogata wyspa, później odcięta od świata, upadła i zbankrutowana. Dzisiaj nie ma innego wyjścia, jak tylko otworzyć się i zacząć normalizować swoje stosunki dyplomatyczne i gospodarcze z całym światem zewnętrznym, poczynając od Stanów Zjednoczonych. To, co było nie do pomyślenia jeszcze kilka lat temu, staje się faktem. Na naszych oczach! Zamkniecie więc, czy też otwarcie się jest lepsze?!

Świat, przez ostatnie nie tylko setki lat, ale przede wszystkim dziesiątki, zasadniczo się zmienił. Globalizacja w XXI wieku niczym nie przypomina zjawisk i procesów, które miały miejsce w poprzednich stuleciach. Aż do połowy XX wieku proces ten oznaczał nic innego, jak tylko tworzenie globalnych imperiów kolonialnych, które w brutalny sposób wyzyskiwały podbijane terytoria. Hiszpanie i Portugalczycy w Ameryce Środkowej i Południowej. Brytyjczycy w Ameryce Północnej, Indiach i Afrycie. W tej ostatniej – także Francuzi i Belgowie. Nie przejmowano się losem podbijanej ludności, nie inwestowano w infrastrukturę a cóż dopiero w oświatę, naukę, czy w rozwój społeczno-gospodarczy. Liczyły się tylko korzyści, czyli to co i w jakiej ilości oraz jak szybko można było wywieźć do metropolii. To były czasy globalizacji nędzy, wyzysku, okrucieństwa.

Druga połowa XX wieku przyniosła czasy chaotycznej dekolonizacji i rosnącego w siłę neokolonializmu, którym sprzyjał zimnowojenny, dwubiegunowy podział świata. Równocześnie rosła rola gigantycznych, międzynarodowych korporacji i koncernów, spośród których wiele uważało, że może robić wszystko, co im się żywnie podoba. Wycieki ropy naftowej, zatrute pokłady wody pitnej, nielegalne wycinki drzew, przymusowe wywłaszczenia bez odszkodowań, zmuszanie dzieci do pracy w kopalniach… Można niemal bez końca mnożyć przykłady podobnych praktyk.

To prawda, że przez wieki umacniał się podział na bogatą Północ i biedne Południe, gdzie niewielka geograficznie część świata, głównie Europa i Stany Zjednoczone, posiadała niemalże całkowitą władzę, dobra materialne i kontrolę nad resztą, czyli Azją, Afryką i Ameryką Środkową oraz Południową. Temu nikt nie przeczy. Ale zaszła jedna bardzo ważna zmiana, którą nie wszyscy są w stanie dostrzec – globalizacja stała się elementem rozwiązania problemów, a nie odwrotnie! Weźmy choćby przykład ochrony środowiska naturalnego, a przede wszystkim klimatu. Czy można byłoby dbać o klimat w ramach jednego państwa, a może grupy państw? No, oczywiście, że nie! To muszą być działania globalne, ogólnoświatowe.

Globalizacja, sprzężona z rozwojem nowoczesnych technologii, sprzyja też szybkiemu przepływowi idei oraz informacji z jednego krańca świata na drugi. Globalne akcje „piętnowania” niektórych systemów i przywódców państw już wcześniej doprowadziły do znaczącej redukcji tak ohydnych praktyk, jak antysemityzm, czy apartheid. Dzisiaj możliwe jest niemal błyskawiczne poinformowanie o nieprawidłowościach i wymuszenie przez światową opinię publiczną działań na danym koncernie lub w określonym państwie. Na przykład po światowym nagłośnieniu serii brutalnych gwałtów w Indiach, władze musiały w końcu zająć się na serio przemocą wobec kobiet, aby ratować wizerunek kraju. A czy ktokolwiek może mieć wątpliwości, co do tego, że to właśnie globalizacja stała się „matką” wielkiego obywatelskiego nieposłuszeństwa, które rozpoczęło „Arabską Wiosnę”?

Dzisiejszy proces globalizacji to upowszechnianie oświaty, wiedzy, nauki, postępu technicznego i technologicznego. To upowszechnianie rozwoju, który staje się kluczem do zrozumienia zmian zachodzących we współczesnym świecie. Gospodarki otwarte na bezpośrednie inwestycje zagraniczne dają szansę na tworzenie nowych miejsc pracy, co sprzyja bogaceniu się ich społeczeństw. Weźmy przykład choćby jednego z azjatyckich tygrysów, który zaledwie 60 lat temu należał jeszcze do najbiedniejszych krajów świata, a dzisiaj znajduje się w grupie 20-u najbogatszych państw! To Korea Południowa. Stało się tak dzięki globalizacji. Nie ma sensu przytaczać tu innych przykładów, jak Chiny, Indie, Tajlandia, Wietnam, Meksyk, czy Brazylia.

Otwieranie się gospodarek narodowych, znoszenie barier w przepływie kapitału, dóbr i usług, upowszechnianie demokracji…. przynosi konkretne korzyści – i społeczeństwom, i gospodarkom, i państwom. Jest tak nawet, jeśli argumenty o wyższej jakości, większej różnorodności za niższą cenę, tworzeniu nowych miejsc pracy, którym sprzyja globalna konkurencja, są o wiele mniej słyszalne niż krzyki antyglobalistów. Dzięki globalizacji dobrobytu, ludzie mogą obecnie lepiej żyć, otrzymywać lepszą pracę i wyższą płacę w swoich krajach. A trzeba pamiętać, że dobra jakość życia należy się każdemu człowiekowi, bez względu na to, gdzie się urodził, gdzie mieszka i gdzie żyje! Gdyby nie globalizacja, nie można byłoby w skali świata zrealizować tej humanitarnej idei.

Są więc wymierne dowody na to, że globalizacja służy ludziom, służy obywatelom służy poszczególnym państwom. Oczywiście nie wszystkim tak samo, oczywiście nie wszystkim podobnie, oczywiście nie wszystkim w tym samym czasie. Ale globalizacja to proces, to bardzo długi proces. Globalizacja dobrobytu także. Musi trwać lata, dziesiątki lat. Ale i tak będzie to proces krótszy, niż globalizacja nędzy i upodlenia, który trwał setki minionych lat!

Nie mają więc racji przeciwnicy globalizacji XXI wieku. Dzisiejszy proces przyczynia się do zasypywania niesprawiedliwych podziałów na biednych i bogatych. I właśnie dlatego nie wolno nam ulegać modzie na niechęć wobec łączącego się świata. Odwrotnie, trzeba skupić się na tym, jak pomóc mniej zamożnym państwom i regionom w szybszym czerpaniu korzyści z globalizacji dobrobytu.

Adam Szejnfeld

Poseł do Parlamentu Europejskiego

www.szejnfeld.pl

www.kobiecastronazycia.pl

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)